Biegacz wyjaśnił, że wszystkie otwiera, czyta i sortuje jego matka. "Powodem jest nie tylko brak mojego czasu, lecz tradycja rodzinna i nasza religia" - powiedział. Dwukrotny mistrz olimpijski i 13-krotny świata, w tym zdobywca czterech złotych medali podczas MŚ w Falun przed dwoma laty wyjaśnił, że należy do parafii wolnego kościoła ewangelicko-luterańskiego, który ma w Norwegii zaledwie 22 tysiące członków, podczas gdy kościół państwowy tego samego wyznania aż 3,7 miliona. "Mężczyźni w mojej rodzinie żenią się dopiero po trzydziestce, a żony wybierają im matki. Ja w styczniu skończyłem 31 lat, więc już nadchodzi ten czas" - wyjaśnił. Jego wypowiedź w reportażu wyemitowanym na antenie kanału telewizji TV2 została potraktowana z wielkim zaskoczeniem z racji wieloletnich medialnych i prywatnych wybryków, które sprawiły, że nazywany jest enfant terrible norweskiego sportu i "dużym chłopcem". Pomimo to sprawy religijne traktowane są w Norwegii z powagą i wyznanie biegacza zostało przyjęte z dużym szacunkiem. "Wszystkie listy do Pettera przychodzą na mój adres i to ja je otwieram i uważnie czytam. Mają bardzo różną treść, od grzecznych i wyważonych do bardzo wyuzdanych z wyrafinowanymi opisami seksu z moim synem. Te w oczywisty sposób cenzuruję wyrzucając do kosza" - powiedziała z kolei May Northug. Biegacz zdaje sobie sprawę, że jest już dorosły i czuje się nieco skonsternowany tym, iż listy z propozycjami małżeństwa lub seksu czyta jego matka. "Czuję się nieco niekomfortowo zdając sobie sprawę jakie treści czyta mama, ale wierzę, że znajdzie mi dobrą żonę" - dodał. Na pytanie jaka ma być wybranka syna May Northug opisała: "normalna i pracowita dziewczyna, nie szukająca sławy ani pieniędzy i z nogami na ziemi. Jestem pewna, że ją znajdę". Zbigniew Kuczyński