Już podczas igrzysk w Soczi występ Adeliny Sotnikowej wzbudzał wiele kontrowersji. Rosjanka, ku uciesze miejscowej publiczności, sięgnęła po złoty medal, wyprzedzając reprezentantkę Korei Południowej Kim Yu-na. Oskarżano ją, że sfałszowana wyniki kontroli antydopingowej, ale Międzynarodowy Komitet Olimpijski oczyścił ją z zarzutów. Teraz jednak sprawa wraca. Sotnikowa przyznała się, że wynik testu antydopingowego był pozytywny Wszystko dlatego, że w opublikowanym w sieci nagraniu dla jednego z rosyjskich podcastów Sotnikowa przyznała, że wynik próbki "A" był pozytywny, a dopiero próbka "B" dała wynik negatywny. To bardzo rzadki przypadek i Koreańczycy powątpiewają, by tak w rzeczywistości było. Dlatego zaczęli naciskać, by wznowić śledztwo w tej sprawie. W koreańskich mediach pojawiły się informacje, że tamtejsza agencja antydopingowa zbiera informacje i będzie chciała wymusić na MKOl ponowne otworzenie sprawy. Jednym z głównych argumentów Koreańskiego Komitetu Olimpijskiego ma być fakt, że technologia wykrywania dopingu bardzo poszła do przodu i jeżeli zostały popełnione jakieś błędy, będzie można teraz je skorygować. Sotnikowa byłaby kolejną Rosjanką, która wpadła na dopingu podczas igrzysk w Soczi. Jej przypadek jest o tyle szczególny, że kiedy już wydawało się, że nic nie odbierze jej złotego medalu, sama postanowiła wrzucić kamyczek do swojego ogródka.