W niej był utrzymywany przez kolejnych 9 dni. W tym czasie przeszedł operację złamanej nogi. Po zawodnika Mazda Sky Speed Team pojechał do Francji Jędrzej Dobrowolski, rekordzista Polski w narciarstwie szybkim. - Już jesteśmy w domu. Najważniejsze, że Michał wyszedł ze szpitala i dochodzi do siebie. W jego przypadku możemy mówić o sporym szczęściu. Jest na najlepszej drodze do pełni zdrowia. Widzę, że już myśli o powrocie do sportu i kolejnym sezonie. A to najlepszy objaw z możliwych - mówił Dobrowolski. Jego słowa potwierdził sam zainteresowany. - Czuję się coraz lepiej. Już wróciłem do domu i dochodzę do siebie. Jednak dziewięć dni w śpiączce robią swoje. To jedna czarna dziura. Z samego wypadku nic nie pamiętam. Powoli wraca to, co było chwilę wcześniej. Śnieg był bardzo miękki, wciągnęło przód deski i to spowodowało upadek. Musiałem konkretnie uderzyć skoro konsekwencje były takie a nie inne. Ale na szczęście kask zrobił swoje i głowa jest cała - powiedział najszybszy snowboardzista Polski. - Teraz tylko trzeba doprowadzić kontuzjowaną lewą nogę do porządku. Złamałem kość strzałkową, chodzę o kulach i czeka mnie rehabilitacja. A potem już rozpocznę przygotowania do kolejnego sezonu. Mimo czasu wyrwanego z życiorysu wiem dobrze, jak przebiegały zawody Speed Masters w Vars. Mój wynik 158,033 km/h pozostaje drugim rezultatem na świecie. Przy okazji Edmund Plawczyk nie zdołał pobić rekordu świata" - stwierdził Pawlikowski. Także Jędrzej Dobrowolski śledził dokładnie rywalizację w Speed Masters. Rekordzisty Polski zabrakło w Vars z powodu kontuzji ścięgna Achillesa. Legitymujący się wynikiem 244,233 km/h rywalizację najszybszych narciarzy świata śledził z zainteresowaniem. - Warunki były bardzo ciężkie, miękki śnieg nie pozwalał na zawrotne prędkości. Zawody nie należały do najszybszych, nie został pobity rekord świata. Wygrał Francuz Bastien Montes z wynikiem 251,397 km/h. Potem zawody zostały odwołane z powodu niekorzystnych warunków pogodowych: było zbyt ciepło. Nie zabrakło chwil grozy: Francuz Simon Billy zaliczył upadek przy blisko 220 km/h. Na szczęście nic poważnego się nie stało. Ma zwichnięty łokieć, jest poparzony w wyniku tarcia kombinezonu z nawierzchnią. Ten wypadek potwierdza, że organizatorzy robią wszystko, żeby było jak najbezpieczniej" - mówi Jędrzej Dobrowolski. Sezon już się zakończył ale Jędrzej Dobrowolski i Michał Pawlikowski już mają plany na przyszłość. Obaj zawodnicy Mazda Sky Speed Team, kiedy tylko snowboardzista wróci do pełni sił, wezmą udział w testach w tunelu aerodynamicznym w Instytucie Lotnictwa w Warszawie.