Wicemistrzyni świata z 2018 roku nie zdołała na Węgrzech powtórzyć sukcesu sprzed roku z Dordrechtu. Złoty medal wywalczyła tym razem Holenderka Suzanne Schulting, a srebrny - Włoszka Martina Valcepina. "Znaleźć się znowu w najlepszej czwórce kobiet w Europie to wielka sprawa. Znowu jestem z tymi samymi dziewczynami i znowu z nimi startuję. Cieszyłam się z każdego kolejnego pokonywanego biegu" - powiedziała Maliszewska, cytowana w komunikacie Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego. W finale Polka startowała z trzeciej pozycji. "To ma bardzo duże znaczenie, bo ja miałam do tego pierwszego klocka troszeczkę dalej. Zawsze chciałabym mocniej, ale w tym biegu nic więcej nie mogłam zrobić. Nie mogłam nic więcej zrobić, a wracam z medalem. Super" - cieszyła się 24-letnia zawodniczka. Z wyniku podopiecznej zadowolona była też trenerka reprezentacji Polski Urszula Kamińska. "Każdy medal jest bardzo cenny i w samych pozytywach możemy mówić o tym występie. Natalka pokazała, że potrafi być bardzo szybka. Lepsza pozycja na starcie prawdopodobnie dałaby jej lepszy medal, ale jesteśmy zadowoleni z tego, bo on też daje pewność siebie. I mam nadzieję, że pozwoli nam na jeszcze bardziej emocjonującą końcówkę sezonu" - skomentowała. Kamila Stormowska odpadła w półfinale i zajęła dziewiąte miejsce, a Nicole Mazur - w ćwierćfinale (16. lokata). W niedzielę Maliszewska wystartuje jeszcze na 1000 m. W piątkowych eliminacjach miała najlepszy czas. "No właśnie, nie zapominajmy o tym tysiącu, bo naprawdę w ostatnim czasie zaczynam się z tym dystansem lubić. W seriach eliminacyjnych miałam najszybszy czas. Sama jestem ciekawa, jak to może wyjść" - stwierdziła. W lutym odbędą się zawody Pucharu Świata w Dreźnie (7-9) i Dordrechcie (14-16). Główną imprezą będą mistrzostwa świata w Seulu od 13 do 15 marca. mm/ cegl/