Natalia Kaliszek i Maksym Spodyriew od kilku lat są wizytówką polskiego łyżwiarstwa figurowego. Duet z Torunia wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu, gdzie zajął 14. miejsce. Dwa lata temu na mistrzostwach Europy zajął ósmą pozycję. W tym tygodniu w Mińsku rozpoczynają się mistrzostwa Europy. Polscy łyżwiarze, którzy w tym sezonie osiągnęli kilka znaczących wyników, zdaniem ich trenerki, znanej przed laty zawodniczki, Sylwii Nowak-Trębackiej, spróbują poprawić swój rezultat z 2017 roku. Olgierd Kwiatkowski, Interia: Czego pani i prowadzona przez panią para Natalia Kaliszek/Maksym Spodyriew oczekuje po starcie na mistrzostwach Europy w Mińsku? Sylwia Nowak-Trębacka, uczestniczka igrzysk olimpijskich w 1998 i 2002 roku, trenerka pary tanecznej Natalia Kaliszek/Maksym Spodyriew: - Moi zawodnicy są dobrze przygotowani, pracowali intensywnie, po każdym starcie dokonywaliśmy korekt, wyciągaliśmy wnioski, aby ze startu na start prezentować się coraz lepiej. Wiele zależy jednak od dyspozycji dnia, bo jeśli popełnia się błędy, to nie ma szans na utrzymanie wysokich lokat. Wygranym będzie ten, kto uniknie błędów. W tym roku w czołówce jest tłok, grupa najlepszych mocno się zbiła, zarówno pod względem umiejętności, jak i wyników. W ubiegłym sezonie różnice pomiędzy parami na naszym poziomie były kilkupunktowe, teraz liczone są w setnych. Decydować będzie każda poprawna krawędź, czy też niewidoczny dla widza niuans techniczny. Mamy sezon poolimpijski. Dochodzi wtedy do wielu zmian. Czy nie powinno być jednak łatwiej poprawić dotychczasowe najlepszy wynik z ME - ósme miejsce sprzed dwóch lat? - To jest zawsze specyficzny moment. Po igrzyskach dużo par kończy kariery, bądź robi sobie przerwę i można liczyć na awanse w stawce. Ale trzeba pamiętać, że wszystkie pary, które do tej pory tak jak my, pozostawały gdzieś w środku stawki, właśnie na to liczą i każda będzie bardzo mocno pracować, aby zająć miejsce w czołówce. Jaką wagę w tym kontekście mają dla polskiej pary ME w Mińsku? - Miejsce w pierwszej dziesiątce daje możliwość startu drugiej parze w kolejnym roku. Dzięki bardzo dobrym wynikom Natalii i Maksa, którzy od trzech lat plasują się wśród par w pierwszej dziesiątce, co roku druga polska para dostaje możliwość startu w mistrzostwach Europy. Z tego punktu widzenia też zależy nam na dobrym występie. Czy dokonała pani dużo zmian w sposobie treningów, w układach tanecznych? - Przygotowania do sezonu odbywały się jak co roku, z tą różnicą, że program dowolny ułożyliśmy najpierw na parkiecie pod okiem choreografa, pana Roberta Bondary, z którym nawiązaliśmy współpracę wiosną zeszłego roku. Oba programy ewaluują każdego dnia. Nigdy, raz ułożony program zostaje w swoim pierwotnym kształcie do końca sezonu. Po każdych zawodach, w oparciu o oceny i sugestie sędziów, i specjalistów, a także odczucia zawodników, dokonujemy mniejszych lub większych korekt, tak aby na głównych imprezach zaprezentować ten najlepszy wariant programów. Ile godzin dziennie trenują Natalia i Maksym, jakie mają w programie treningowym dyscypliny uzupełniające? - Na mistrzowskim, profesjonalnym poziomie trening w łyżwiarstwie figurowym, to właściwie nie jest już trening tylko praca na pełen etat, w której moi zawodnicy spędzają po 8-9 godzin dziennie. Są to zajęcia nie tylko na lodowisku, wiele czasu zajmują ćwiczenia ogólnorozwojowe, balet klasyczny, nowoczesny, różne dziedziny tańca, stretching, siłownia, lekkoatletyka... Łyżwiarstwo to jest mieszanka wielu dyscyplin. Od kilku lat Natalia i Maksym nie mają sobie równych w Polsce. Ale pojawili się ostatnio konkurenci. - Mamy kilka par, które rywalizują ze sobą. Od kilku lat duet Justyna Plutowska/Jeremie Flemin - trenujący na co dzień w Montrealu - systematycznie nas goni, ale my na razie bardzo skutecznie im uciekamy. Na ostatnich mistrzostwach Polski różnica pomiędzy nami to ponad 25 punktów i mimo świetnych warunków jakie stwarza naszym rywalom związek, różnica ta od paru lat jest widoczna. W naszej konkurencji jest jeszcze para Jenna Hertenstein/Damian Binkowski trenująca w USA. To są reprezentanci naszego klubu, brązowi medaliści mistrzostw Polski. To dobrze, że mamy kogoś, kto nas motywuje i napędza. Cieszymy się, że jest ktoś, kto nas trochę "szczypie" z tyłu. Dzięki temu nie osiądziemy na laurach i nawet na lokalnych zawodach wiemy, że musimy pokazać się z jak najlepszej strony. Niedawno na reprezentowanie barw polskich zdecydowała się Rosjanka Jekaterina Kurakowa. Co pani o tym sądzi? - Dzięki temu reprezentacja Polski będzie z pewnością silniejsza. Ta młodziutka i niezwykle zdolna Rosjanka wywalczyła już nawet tytuł mistrzyni Polski seniorów. Ma ogromny talent, 16 lat i już znakomite umiejętności, a w swoim repertuarze skoki z czterema obrotami. Wcześniej dwukrotnie wygrywała zawody Mentor Cup w Toruniu. Czuła się u nas bardzo dobrze, dlatego wspólnie z rodzicami podjęła decyzję, aby reprezentować nasz klub i kraj. Dzięki wsparciu fundacji Mentor, mogliśmy ją wysłać na treningi do Toronto, do szkoły słynnego Kanadyjczyka Briana Orsera. Kiedyś w Polsce łyżwiarstwo było bardziej popularne. Nasi łyżwiarze, w tym pani, odnosili sukcesy, więcej dzieci garnęło się do tego sportu. Skąd wziął się ten regres łyżwiarstwa figurowego w Polsce? - To bardzo wymagająca dyscyplina sportu, gdzie treningi należy rozpocząć w wieku 4-5 lat, a już kilkuletnie dzieci powinny ćwiczyć dwa razy dziennie na lodzie. Do tego trzeba jeszcze doliczyć zajęcia baletowe i ogólnorozwojowe i na dodatek wkomponować ten reżim treningowy w szkolny plan lekcji. Dlatego pierwsze zajęcia odbywają się już o godzinie 6:15 rano. Nie każde dziecko chce się temu poddać, a na rodzicach spoczywa cała, niełatwa przecież logistyka. Ciężko jest zwłaszcza zimą, gdy na dworze mróz, ciemno i śnieg, na lodowisku panuje chłód. W zamian wymaga się od dzieci cierpliwości i wytrwałości, bo pierwsze sukcesy, przy sprzyjających okolicznościach, przyjdą dopiero po kilku latach treningów. Niestety, w telewizji tez nie ma łyżwiarstwa, co nie pomaga w popularyzacji tej dyscypliny sportu. Może łyżwiarstwu figurowemu przeszkadza system sędziowania, może trochę mniej czytelny niż kiedyś? - Łyżwiarstwo jest sportem, gdzie czynnik ludzki, subiektywna ocena ma znaczenie, chociaż od wielu lat funkcjonuje bardziej obiektywny system oceniania. Zmierza to ku temu, aby łyżwiarstwo było sportem bardziej wymiernym i uważam, że teraz takim się stał. Prawda, system jest trochę skomplikowany i może trudny do zrozumienia dla widza, jednak myślę, ze po prostu potrzeba czasu i jasnego przekazu, aby go zrozumieć. Jaki jest długofalowy cel Natalii i Maksyma. Czy możliwa jest pierwsza "10" może "8" na igrzyskach w Pekinie? - Przy ciężkiej, wytrwałej i systematycznej pracy wszystko jest możliwe... jeśli do tego wystarczy sił, by mierzyć się z niechęcią niektórych i przeciwnościami, z którymi walczymy na co dzień, to i motywacja się znajdzie. Start na igrzyskach to piękne marzenie każdego sportowca, także i nasze. Już raz się spełniło. Pekin jednak dopiero za trzy lata. Rozmawiał Olgierd Kwiatkowski