W pierwszych dwóch dniach mistrzostw Europy w łyżwiarstwie szybkim w holenderskim Heerenveen mieliśmy ogromne powody do radości, bowiem w rywalizacji drużynowej w sprintach Polacy zdobyli dwa medale. Najpierw po złoto sięgnęły nasze panie, a w sobotę męska drużyna stanęła na najniższym stopniu podium. ME: Polki w osłabionym składzie z powodu koronawirusa Niestety ostatni dzień zaczął się dla nas od pechowej informacji. Rezerwowa Olga Kaczmarek, która przyleciała do Holandii w zastępstwie przebywających na kwarantannie Natalii Czerwonki i Natalii Jabrzyk, głównie z myślą o starcie w biegu drużynowym na dochodzenie, otrzymała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Zastąpić ją musiała specjalizująca się w sprintach Kaja Ziomek, która dołączyła do Karoliny Bosiek i Magdaleny Czyszczoń. W tak mocno osłabionym składzie, mimo tego, że na starcie stanęło tylko sześć ekip, "Biało-Czerwone" miały niewielkie szanse, by nawiązać walkę z pozostałymi drużynami. Polki, jadące w drugiej parze z Norweżkami, co prawda nie dały się dogonić rywalkom, ale z czasem 3.09,55, zajęły ostatnią, szóstą lokatę. Nasze zawodniczki robiły co mogły, dojechały w komplecie, ale w taki zestawieniu na nic więcej nie było je stać.Po złoty medal sięgnęły Holenderki, które zanotowały czas 2.54,128, co było nowym rekordem toru. Srebro przypadło Norweżkom, natomiast na najniższym stopniu podium stanęły Rosjanki.KK