Jak trafiłaś do bobslejów? Moja przygoda z bobslejami zaczęła się w czerwcu tego roku. Od trenera Rafała Grefa dostałam propozycję przyjechania na testy do kadry. Początkowo uznałam, że nie znajdę na to czasu i nie bardzo będę mogła to pogodzić z moimi ówczesnymi zajęciami. Potem jednak nie przestawałam o tym myśleć. Postanowiłam pojechać na testy i zobaczyć, co będzie dalej. Bobsleje nie są Twoją jedyną dyscypliną. Czym jeszcze się zajmujesz? Uprawiam trójbój siłowy. Próbuję pogodzić to z bobslejami i chyba wychodzi nie najgorzej. Wcześniej trenowałam biegi sprinterskie. Zawsze wolałam biegać na dystansie 60 metrów, bo miałam siłowy styl, dobre wyjścia z bloków, ale potem traciłam na dystansie. Później trochę przez przypadek pojawił się trójbój. Zaczęłam startować w zawodach, zajmować dobre miejsce, wygrywać i zaczęło mi się to podobać. Początkowo nie sprawiało mi to takiej przyjemności, bo trening był mozolny, kilogramy dokładało się bardzo powoli, ale pojawiły się sukcesy i zaczęło mi się to coraz bardziej podobać. Przez jakiś czas łączyłam to z lekkoatletyką, ale wymagało to zbyt dużo czasu i postanowiłam zrezygnować z biegów. Na pierwszym obozie w Cetniewie trener pytał mnie, jak się w tym odnajduję. Odpowiedziałam, że te treningi nie różnią się znacząco od tego, co robiłam do tej pory, bo wychodzi na to, że przez ostatnie 8-9 lat trenowałam głównie rzeczy potrzebne do tej dyscypliny, czyli siłę i szybkość. Te Twoje wcześniejsze doświadczenia zaprocentowały podczas mistrzostw Polski w rozpychaniu, gdzie nie miałaś sobie równych. Zgarnęłam cztery medale w trzech konkurencjach podczas tych mistrzostw. To były trzy złota i jedno srebro, bo w dwójkach przegrałam sama z sobą (śmiech). Co takiego pociąga Cię w bobslejach? Adrenalina! Zawsze podobały mi się rollercoastery i tego typu rzeczy. A tutaj to jest taki rollercoaster, jak się zjeżdża z góry. Do tego prędkość, która zawsze mnie fascynowała. Podoba mi się zresztą całokształt tej dyscypliny. Już na zgrupowaniach było świetnie, ale najlepiej było w Siguldzie, gdzie mogłam wystartować w zawodach. W Siguldzie miałaś okazję zobaczyć też tę gorszą stronę dyscypliny, bo w pierwszym ślizgu dwójek zaliczyłyście wywrotkę z Lindą Weiszewski. Pierwsze ślizgi w dwójkach były takie, że nie rozpychałyśmy boba na 100%. Na treningach miałyśmy kilka udanych przejazdów, ale i dwa razy przydarzyła nam się wywrotka, za każdym razem na zakręcie numer 13. Na zawodach pobiegłyśmy po raz pierwszy dość mocno, lód był bardzo szybki i po raz pierwszy miałyśmy płozy przeznaczone na zawody, bo te używane na treningach nie były podbite i to wszystko złożyło się na to, że nasz ślizg był dużo szybszy niż te treningowe. I to mogło zadecydować, że na tej nieszczęsnej "13" znów przydarzyła nam się wywrotka. Aktualnie jesteś rozpychającą, a nie chciałabyś się sprawdzić w roli pilotki? W Siguldzie próbowałam swoich sił jako pilotka, podobnie było w Lillehammer i posmakowałam obu stron. Teraz skupiałam się bardziej na roli rozpychającej, zresztą już na testach trener kadry widział mój potencjał akurat tutaj. Jednak z racji pojawienia się monobobów, rozpychających sprawdza się także w roli pilotów. Chociaż na tym etapie ciężko jest połączyć obie te role, to w przyszłości chciałabym tego spróbować, bo podoba mi się pozycja pilotki, choć obecnie bliżej mi do rozpychającej. Uprawiając taką dyscyplinę jak bobsleje, chyba każdy marzy o starcie na igrzyskach. Ty też o tym myślisz? Staram się nie wybiegać aż tak daleko w przyszłość. Pół roku temu nie wiedziałam, jak wygląda bobslej i nie sądziłam, że będę próbować swoich sił w tej dyscyplinie. To wszystko potoczyło się bardzo szybko. Raczej skupiam się na krótkoterminowych celach, jest mi potem to wszystko łatwiej rozliczać. Wiadomo, że gdzieś z tyłu głowy te igrzyska są. Wydają się teraz bardziej realne, niż kiedykolwiek wcześniej. Jak uprawiałam lekkoatletykę, jako dziecko marzyłam o starcie na igrzyskach, ale to było raczej nieosiągalne. Teraz wydaje mi się, że możemy powalczyć o te igrzyska za pięć lat, bo już nie te w Pekinie. Jednak co będzie, to czas pokaże. Na razie skupiam się na przyszłym sezonie. Czym zajmujesz się poza bobslejami? Pracuję na cały etat, mam bardzo wyrozumiałe szefostwo, które umożliwia mi wyjazdy na zgrupowania. Staram się swoje życie łączyć ze sportem. Trójbój nie jest tak wymagającą dyscypliną, w bobslejach tych wyjazdów jest więcej, ale mam nadzieję, że uda mi się to jakoś sensownie zgrać. Masz jakieś hobby? Moim hobby są podróże. Dopóki sytuacja na świecie nie była tak napięta, jak obecnie, bardzo chętnie udawałam się na wypady weekendowe i często wraz z przyjaciółką korzystałam z możliwości, jakie oferują tanie linie lotnicze. Tak naprawdę jednak moim największym hobby jest sport. Nigdy nie chciałam czuć przymusu trenowania, zawsze starałam się czerpać z tego radość. Dużo moich znajomych dziwiło się, że wybierając studia nie poszłam na AWF, czy później, że nie pracowałam jako trenerka na siłowni. Wydaje mi się jednak, że wtedy nie przynosiłoby mi takiej radości.