Kacper Tekieli zginął w Alpach, 17 maja 2023 roku. Dla jego małżonki Justyny Kowalczyk-Tekieli to była nieopisana trauma. O swoich emocjach długo nie opowiadała publicznie. Po kilkunastu miesiącach potrafi już wrócić do najtrudniejszych dni. - Jeśli chodzi o życie domowe, to byliśmy dobrym małżeństwem. Po prostu. Byliśmy ludźmi, którzy się bardzo kochali. Śmierć Kacpra to najgorsze, co mnie w życiu spotkało. I nic bardziej gorszego mnie nie spotka - wyznała w rozmowie wyemitowanej na youtube'owym kanale Tatrzańskiego Parku Narodowego. Justyna Kowalczyk-Tekieli znów świętuje. Trzeci raz z rzędu, historyczny sukces Polki Justyna Kowalczyk-Tekieli: Męczyłam się do totalnego odjazdu. To mnie oczyszczało - Co mi pomogło po śmierci Kacpra? Pierwsze co mi kazano, to wziąć addiasy i lecieć w góry. Znam takie miejsca w Tatrach, gdzie nie ma dużo ludzi. Mogłam sobie tam wybiec, mogłam tam popłakać na głos, mogłam się wydrzeć. Nikt mnie tam nie oceniał. Mogłam się tak zmęczyć, żeby być w transie. Biegłam, ile dałam rady. Męczyłam się do totalnego odjazdu. To mnie oczyszczało - wspomina dwukrotna mistrzyni olimpijska w biegach narciarskich. Zapewnia, że intensywny trening był dla niej najlepszym wsparciem psychologicznym. W ramach terapii, którą sama dla siebie stworzyła, przez rok odwiedzała w górach te miejsca, w których wcześniej bywała z małżonkiem. Spektakularny powrót wielkiej rywalki Kowalczyk. Miazga i to po 2 latach przerwy W nosidełku towarzyszył jej syn Hugo. Dzisiaj ma trzy lata, jest coraz bardziej ciekawy świata. I coraz bardziej mobilny, nie trzeba go już nosić. Chociaż jeszcze wiele lat dzieciństwa przed nim, Justyna Kowalczyk-Tekieli już dzisiaj poważnie myśli o jego przyszłości. - Chciałabym, żeby był szczęśliwym i spełnionym chłopcem, później mężczyzną - mówi. - Czy będzie sportowcem? Jak będzie chciał, mama stanie na głowie nawet i przeprowadzi się do innego kraju, byleby miał lepiej. Była znakomita sportsmenka dokładnie za miesiąc obchodzić będzie 42. urodziny. Wyczynową karierę zakończyła w 2018 roku.