Za Kupczakiem bardzo dobre starty w letnim Grand Prix w kombinacji norweskiej. 26-latek dwukrotnie - 28 sierpnia w Klingenthal oraz 1 września w Oberhofie - zajmował trzecie miejsce, a w klasyfikacji końcowej cyklu zajął dziewiątą pozycję. Polak w ostatnich latach prezentuje coraz lepszą dyspozycję. Gdy jego koledzy z podobnych roczników kończyli swoje przygody ze sportem, 26-latek cały czas notował progres pomimo różnych przeciwności losu. - Samozaparcie trzeba mieć - podkreśla olimpijczyk z Pjongczangu. - Kombinacja norweska to dyscyplina, która sama w sobie jest niezwykle ciężka. Jeszcze trudniej zaś może być, jeżeli nie masz szczęścia i wyników. W Polsce ta konkurencja nie jest aż tak finansowana - głównie z tego powodu jest nas dość mało. Gdyby nie rezultaty, samozaparcie, pomoc uczelni, sponsora - prawdopodobnie nie byłoby mnie tutaj, zająłbym się czymś innym. Niestety, raczej z tego chleba nie ma - powiedział nasz zawodnik. Silniejszą stroną występów Kupczaka w dwuboju klasycznym są skoki narciarskie. W tym sezonie wraz ze sztabem szkoleniowym postawiono mocniejszy nacisk na biegi. W jaki sposób udało się odnaleźć równowagę, aby wraz z postępem w jednym elemencie nie zanotować straty w drugim? - Nie da się tego ustawić tak, jak w książce. Bardziej staraliśmy się to wyczuć. Miałem dużo do powiedzenia w tej kwestii - choćby odnośnie tego, jak czuję się na skoczni i jakie ma to przełożenie na postawę w biegu. Mam dobrą wytrzymałość. Dużo tracę przez błędy w technice i jak na rolkach jakoś sobie radzę, to na śniegu te niedociągnięcia wychodzą jeszcze bardziej. W rywalizacji na skoczni raczej nie będę na czele stawki. Wierzę jednak, że przyniesie to korzyści w biegu - podkreślił Kupczak. - Letni wicemistrz Polski ze Szczyrku przyznaje, że ostatnie rezultaty zaskoczyły go niezwykle pozytywnie. - Trochę wywołało to u mnie wielkie oczy. Dla mnie szokiem było, że dałem radę trzymać się Ilkki Heroli - jednego z pięciu najlepszych biegaczy w kombinacji norweskiej Ciekawą kwestią wśród dwuboistów jest muzyka. W kombinacji norweskiej istnieje zwyczaj, że kilku znanych zawodników zbiera się i wspólnie występuje. Urodzony w Juszczynie w powiecie żywieckim Kupczak przyznaje, że ten temat nie jest mu obcy. - Góral musi grać. Kiedyś występowałem w zespole regionalnym i miałem okazję zaznajomić się z instrumentami. Grałem na okarynie, na fujarce, również dużo śpiewałem, tak że kontakt z muzyką był - podkreśla Kupczak i dodaje: "Oni jednak wykonują inny gatunek, bliższy rock'n'rollowi. To nie ten klimat, musiałbym mieć o wiele większe umiejętności, aby tam się znaleźć".