Jak nastroje w kadrze po wypadku Mateusza? Pewnie nieszczególnie chciało wam się wracać na tor. - Najgorzej było wczoraj, po tym wszystkim, co się stało z Mateuszem. Jak już się dowiedziałam, że nie jest to otwarte złamanie, lecz "tylko" pęknięta rzepka i parę szwów na drugiej nodze, zrobiło mi się lepiej. Dziś pojechaliśmy na tor pod takim lekkim napięciem, no ale jest kolejny dzień, mamy nadzieję, że nic takiego się już nie powtórzy. To niemiła sytuacja, wiadomo, to nasz kolega z drużyny, jednak musimy zagryźć zęby i nadal wykonywać swoją pracę. Macie od niego jakieś wieści? - Tak, Mateusz wybudził się już z narkozy po operacji. Trener kilka razy z nim rozmawiał przez kamerkę, a dziś odwiedzi go w szpitalu razem z fizjoterapeutą. Jak w ogóle oceniasz tor w Yanging? - Sam tor jest moim zdaniem, ale chyba dla wszystkich, bardzo przyjemny. Nie jest szczególnie trudny, trzeba po prostu się mocno skoncentrować i trafić ze sterowaniami w punktach, gdzie jest to wymagane. To długi tor, ale nie ma ciężkich, trudnych sterowań, które wymagałyby od nas dużo energii i siły. Dwa pierwsze wiraże, łączące start damski z torem właściwym, są dosyć problematyczne. Ja dziś dopiero się ich uczę. I to właśnie odpowiedniego nauczenia się ich, bo potem tor robi się bardzo przyjemny. Da się go porównać z którymś z europejskich torów? - Raczej nie, jakieś poszczególne wiraże może dałoby się porównać, ale nigdy w życiu nie jeździłam na takim torze. I jak rozmawiałam z Mateuszem, to też miał takie odczucia. To obiekt całkowicie inny od tych w Europie. Te na Starym Kontynencie, szczególnie w Niemczech, charakteryzują się tym, że trzeba na nich dużo pracować siłowo. Tutaj te sterowania są bardzo delikatne, długie. Nie mocne, a bardziej jednostajne. Aktualnie jesteście na obozie w Chinach, wcześniej były Altenberg, Winterberg, Soczi i Szklarska Poręba. To chyba najbardziej intensywne przygotowania od dawna? - Te sezony przygotowawcze zawsze są bardzo intensywne. Tylko w tamtym roku, z powodu covidu, było inaczej. To zablokowało nam dużo wyjazdów i "weszliśmy" dopiero na pucharowe starty. Stąd taki duży przeskok. Miniony sezon był wymagający, krótszy, bo nie było tych jesiennych przygotowań. Teraz mieliśmy dostęp do torów w Niemczech, w Soczi, pandemia niczego nam nie utrudniła, nikt nie miał też pozytywnych wyników testów na koronawirusa. Dało nam to możliwość trenowania na jesień. Bardzo mocno odżyły wasze media społecznościowe. Towasza "sprawka" czy związek o to zadbał? - Mamy marketingowca, który się tym zajmuje. To dedykowana osoba do tego. Wiem, że twoją pasją są książki. Miałaś okazję nadrobić zaległości na zgrupowaniach? - Tak. Skończyłam technikum i etap czytania obowiązkowych lektur, a teraz studiuję, co umożliwia mi większe możliwości czytelnicze. Ostatnio też sporo nadrobiłam i cały czas nadrabiam na obozach. Co zabrałaś ze sobą do Chin? - Teraz czytam "Metro 2033" Dimitrija Głuchowskiego, mam też przed sobą dwie biografię. I na pewno coś jeszcze pobiorę, bo używam czytnika i w każdej chwili mogę pobrać sobie coś nowego. Czyli jednak nie papier... - Niestety, w podróży mi się nie sprawdzały. Parę lat temu jeździłam z książkami, ale wożenie kilku tomów jest dosyć uciążliwe no i zajmuję dużo miejsca. Czytnik wrzucam do plecaka, jest lekki i nie muszę niczego "targać". Oczywiście jestem miłośniczką książek papierowych, ale niestety wygoda wygrała.