- W ostatnim dniu regat z powodu zbyt grubej warstwy mokrego śniegu na lodzie nie odbyły się dalsze wyścigi i rywalizacja zakończyła się po trzech rozegranych pierwszego dnia - poinformował Jabłoński. Wcześniej Jabłoński wygrywał w imprezie tej rangi w latach: 1992, 1995-97, 2000, 2001, 2003, 2014-16. Jak zaznaczył, warunki słabowiatrowe faworyzowały lżejszych, bardzo doświadczonych, a przede wszystkim młodszych od niego zawodników. - A jednak wygrałem trzy wyścigi! Jestem bardzo zadowolony i dumny ze stylu, w jakim walczyłem. Miałem dobrą szybkość, bez której na pewno niewiele bym osiągnął. W każdym z wyścigów musiałem żeglować bardzo czujnie, wykorzystując odpowiednio szkwały. Najbardziej cieszy wygrana z Amerykaninem Matem Struble, trzykrotnym mistrzem świata (2007, 2008, 2009), przeciwko któremu żeglowałem po raz pierwszy. Była to oczekiwana przez wielu, zwłaszcza tu w USA, konfrontacja - powiedział Jabłoński, zwany w środowisku "Karolem Wielkim". W sierpniu skończy 54 lata. Jest najstarszym zawodnikiem w historii mistrzostw globu w żeglarstwie lodowym klasy DN (bojery), który zdobywa złote medale. Przed laty był jednym z najlepszych na świecie sterników. - Czas w miejscu nie stoi. Zegar tyka, ale mam powód do radości, że jestem może jak wino - im starsze, tym lepsze... - dodał. Gdy miał sześć lat, zaczął żeglować na Optimiście. Dwa lata później ojciec zachęcił go do spróbowania jazdy na lodzie. - To było na Tałtach, blisko rodzinnego domu. Zacząłem od monotypu, a mając 14 lat wsiadłem na DN i... wjechałem w rybaków. Początki, za co się nie weźmiesz, są zawsze trudne. Później takie przypadki już mi się nie zdarzały - wspomniał. Brązowy medal wywalczył ubiegłoroczny wicemistrz świata Michał Burczyński (AZS UWM Olsztyn). Polaków rozdzielił Struble. Czwarte miejsce zajął Robert Graczyk, a szóste Tomasz Zakrzewski (obaj MKŻ Mikołajki), dwukrotny mistrz globu (2012-2013). W czwartek ponad stu zawodników ma wyruszyć w poszukiwanie lodowej tafli, która nadawałaby się do przeprowadzenia mistrzostw Ameryki Północnej.