Zimowe zdobycie K2 to wiekopomna chwila w historii himalaizmu. Ten piękny moment to zasługa 10-osobowego zespołu Nepalczyków. W udanym ataku szczytowym przy użyciu butli z tlenem brali udział: Nirmal Purja, Gelje Sherpa, Mingma David Sherpa, Mingma Gyalje Sherpa, Sona Sherpa, Mingma Tenzi Sherpa, Pem Chhiri Sherpa, Dawa Temba Sherpa, Kili Pemba Sherpa oraz Dawa Tenjing Sherpa. - Pewna era podboju najwyższych gór właśnie się kończy. Na każdym z 14 ośmiotysięczników człowiek stanął latem, a teraz także i zimą - nie ma wątpliwości Adam Bielecki. - Członkowie wyprawy mieli bardzo duże szczęście. Trafili na fenomenalne okno pogodowe. Mogli sobie pozwolić na to, by szybko iść w kierunku szczytu. Największe były najprawdopodobniej trudności techniczne. Z tych zdjęć, które do nas docierały wyglądało na to, że te warunki w górnej części, w kopule szczytowej były bardzo dobre, zbliżone do letnich, choć wszyscy spodziewali się tam twardego lodu. W tym roku było jednak inaczej. To silny zespół. Nepalczycy w tych górach żyją, pracują i są wręcz genetycznie przystosowani do tego, by świetnie sobie radzić w takich warunkach. Jest w tym także element sprawiedliwości dziejowej, że Nepalczycy mają swój udział w zakończeniu ery podboju najwyższych gór - dodał polski himalaista w rozmowie z telewizją Polsat News. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Bielecki zaznaczył przy tym, że zdobycie szczytu to dopiero połowa sukcesu. Dużo więcej problemów sprawia bowiem zejście z góry, co wie z własnego doświadczenia. - Na szczycie nie ma czasu na to, aby się cieszyć. Każdy himalaista doskonale wie, że najtrudniejsza jest ta druga połowa drogi, czyli zejście. Tak naprawdę na szczycie liczymy tylko, ile czasu zostało jeszcze do zmroku, szacujemy siły i martwimy się zejściem. Czas na świętowanie i ulgę ma miejsce dopiero po dotarciu do bazy - stwierdził Bielecki. TB