- Zdobycie K2 zimą to dziś pierwsze wyzwanie światowego himalaizmu - mówi legendarny Krzysztof Wielicki. - Dla mnie to misja życiowa - dodaje Piotr Tomala, szef programu Polski Himalaizm Zimowy. Obaj byli na K2 zimą 2018 roku, gdy narodowa wyprawa szczytu nie zdobyła, ale zasłynęła brawurową akcją ratowniczą na Nanga Parbat po Elisabeth Revol i Tomasza Mackiewicza. Wycieńczoną i poodmrażaną Francuzkę sprowadzili z góry Adam Bielecki oraz Denis Urubko. Oni, razem z Tomalą i Jarosławem Botorem zostali odznaczeni za to Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Kukuczka pierwszy na świecie Tamta wyprawa stała się głośna także ze względu na konflikt Urubki z Polakami. Rosjanin z polskim paszportem uważa, że zima w Himalajach i Karakorum trwa do 28 lub 29 lutego, a nie do 20 marca. Bez zgody szefującego wyprawie Wielickiego Urubko zdecydował się na solowy atak przed końcem lutego, po czym samotnie wrócił do domu. Podbój Himalajów zimą to pomysł polski. Ze względu na żelazną kurtynę polscy wspinacze nie mogli wziąć udziału w pierwszych wejściach na ośmiotysięczniki w latach 1953-64. 17 lutego 1980 roku w wyprawie kierowanej przez legendarnego Andrzeja Zawadę Wielicki oraz Leszek Cichy dokonali pierwszego zimowego wejścia na ośmiotysięcznik. Od razu ten najwyższy. Stanęli na szczycie Mount Everestu (8848 m n.p.m.) jeszcze przy użyciu wspomagania tlenem. Dziś najlepsi wpinacze już tego nie robią. Cztery lata później, w styczniu 1984 roku, Maciej Berbeka i Ryszard Gajewski zdobyli Manaslu (8156), a 12 miesięcy później Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka zameldowali się na Dhaulagiri (8167). Po trzech tygodniach na Czo Oju (8201) wspięli się Berbeka i Maciej Pawlikowski, zaledwie trzy dni później tą samą drogą szczyt zdobyli Kukuczka i Zygmunt Heinrich. Tym samym Kukuczka został pierwszym człowiekiem, który wspiął się na dwa ośmiotysięczniki jednej zimy. "Biało-Czerwoni" wojownicy Polski festiwal zimowy w górach najwyższych trwał aż do 2005 roku. Nasi wspinacze zyskali miano lodowych wojowników. W styczniu 1986 roku Wielicki z Kukuczką zdobyli Kanczendzongę (8598), rok później Kukuczka z Arturem Hajzerem - Annapurnę (8091). Po kolejnych 10 miesiącach Wielicki wszedł na Lhotse (8511). Do tamtego momentu połowa z 14 ośmiotysięczników została zdobyta zimą wyłącznie przez Polaków. Tragedia na Evereście w maju 1989 roku skończyła złotą erę polskiego himalaizmu. Lawina na ścianie Khumbutse zabrała pięciu polskich wspinaczy. Dopiero w styczniu 2005 roku do zimowej akcji w najwyższych górach świata wkracza reszta świata. Za sprawą legendarnego Włocha Simone Moro, który razem z Piotrem Morawskim zdobywa Sziszapangmę (8027). Wyprawą kierował Polak Jan Szulc. Po kolejnych czterech latach zimą na Makalu (8463) weszli Moro z Denisem Urubką. Wielicki nazwał ich "polskimi dziećmi", bo podjęli wyzwanie rzucone przez Polaków. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Dramat Berbeki i Kowalskiego Nasz himalaizm, po traumie 1989 roku, odbudował Hajzer. W listopadzie 2009 roku ogłosił program Polski Himalaizm Zimowy. Z ośmiotysięczników do zdobycia zimą były wtedy jeszcze K2 (8611), Nanga Parbat (8126), Gaszerbrum I (8068), Gaszerbrum II (8034) i Broad Peak (8051). W lutym 2011 roku Moro, Urubko i Amerykanin Cory Richards weszli na Gaszerbrum II. Rok po nich Adam Bielecki i Janusz Gołąb zdobyli Gaszerbrum I. Po kolejnych 12 miesiącach zdarza się głośna tragedia na Broad Peaku. Szczyt zdobywają 5 marca aż czterej polscy wspinacze: Bielecki, Artur Małek, Berbeka i Tomasz Kowalski. Dwaj ostatni giną jednak podczas zejścia. Wyprawą kierował Wielicki, który bronił Bieleckiego i Małka przed zarzutami, że nie pomogli kolegom. Nanga Parbat pada zimą 2016 roku. Zdobyli ją: Moro, Bask Alex Txikon i Pakistańczyk Muhammad Ali. Dramat przeżyła Włoszka Tamara Lunger, która z wycieńczenia musiała zawrócić tuż pod szczytem. Od tamtej pory niezdobyte pozostaje zimą tylko K2. Drugi szczyt Ziemi górujący nad Karakorum. Polacy próbowali wspiąć się na niego między grudniem i marcem kilka razy - bez skutku. Próbowali inni - to samo. Baskijski drwal Alex Txikon też nie dał rady. Pytany, co czyni ten szczyt tak szczególnym, przecież zdobył zimą Nangę Parbat, odpowiedział bez namysłu: "Wiatr." W Karakorum wieje znacznie mocniej niż w Himalajach. Przy podmuchach o prędkości 100-300 km/h wysoko w górach robi się skrajnie niebezpiecznie. Wiatr zwiewa wspinaczy ze ścian. Temperatura odczuwalna spada do granic niewyobrażalnych. Sponiewierany Urubko nie poddaje się Powyżej 8 tys. metrów, czyli w strefie śmierci, ciało himalaisty już się nie regeneruje. Bielecki opowiada, że wspinacz może tam wykorzystać co najwyżej 30 proc siły wytrenowanej wcześniej. A trzeba działać szybko. W lutym 2020 roku Urubko spadł z lawiną na Broad Peaku, a potem wichura zmusiła go do odwrotu. Rosjanin z polskim paszportem miał dość. Ogłosił, że kończy karierę w górach najwyższych. To był szok, bo jest uważany za gwiazdę pierwszej wielkości. - To himalaista numer 1 na świecie - mówi o nim Bielecki. Kilka miesięcy temu Urubko był w Polsce na festiwali filmów górskich w Lądku Zdroju, gdzie został wyróżniony polskim Złotym Czekanem za wyznaczenie nowej drogi na Gaszerbrumie II. Denis złagodził swoją decyzją o porzuceniu Himalajów i Karakorum. - Jeśli pan Krzysztof Wielicki zmontuje fajną ekipę do ataku zimowego na K2, to ja do niej jeszcze raz chętnie dołączę - powiedział. Po narodowej wyprawie z 2018 roku, Polacy chcieli jechać do Karakorum zaraz następnej zimy. Było jednak za mało czasu, by przygotować kolejną ekspedycję. W zimie 2019-2020 wyprawę na K2 odłożono ze względu na kłopoty ze składem. Kilku czołowych polskich himalaistów, z Bieleckim na czele, leczyło się po wypadkach. Tej zimy Polacy też zrezygnowali ze względu na pandemię. Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!