- Jestem wściekły, bo na treningach byłem szybszy m.in. od Włochów i Kanadyjczyka Kevina Hilla, a oni bez problemu awansowali do finałów. W kwalifikacjach miałem jednak najgorszy przejazd w przeciągu wszystkich dni treningowych tutaj w Aspen - powiedział Ligocki, który po raz trzeci został zaproszony przez organizatorów X-Games. Snowboardzista AZS AWF Katowice nie ustrzegł się błędu już na samym początku trasy tracąc prędkość i lądując za krótko na szczycie rollera. - Taki błąd na płaskim terenie odbija się brutalnie podczas pokonywania kolejnych elementów trasy. Dalej już nic nie mogłem zrobić - zaznaczył. Ligocki jest tym bardziej niezadowolony, gdyż ze względu na opóźnienia w programie zawodów, organizatorzy zrezygnowali z drugiego przejazdu kwalifikacyjnego. - Taka sytuacja przytrafiła się chyba po raz pierwszy w historii X-Games. Tym sposobem nie dano mi szansy poprawienia totalnie nieudanego przejazdu. Ale... Nie od dziś wiadomo, że w zawodach tak dużej rangi kwalifikacje były i są nadal dla mnie piętą achillesową - przyznał cieszynianin, olimpijczyk zimowych igrzysk Turyn 2006. Wspomniał też, że na wolnym, świeżym śniegu, nie licząc ogromnej, 30-metrowej skoczni, trasa nie stwarzała specjalnie utrudnień. - Decydowała płynna, bezbłędna jazda oraz dobre, nasmarowanie deski. Wolę jednak agresywną jazdę w grupach finałowych, na stromych, szybkich i wymagających torach. Ta trasa i warunki atmosferyczne sprawiły, że zdecydowanie tor w Aspen mi nie leżał. Muszę wyciągnąć wnioski z tego startu i przede wszystkim potraktować go jako najlepszą lekcję przed kolejnymi ważnymi startami - podsumował Ligocki, który zajmuje ósme miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata w snowcrossie.