Małysz zastrzega, że Winkelmann jeszcze umowy nie podpisał, ale jest tylko jednym z kandydatów. - Trenerzy zagraniczni mają dość wysokie oczekiwania, a my musimy wystartować z przygotowaniami do sezonu. Pieniędzy nie ma zbyt dużo, ale coś trzeba zrobić, żeby ruszyć tę konkurencję do przodu - podkreśla koordynator reprezentacji w skokach i kombinacji. Kandydatem do objęcia polskiej kadry, forsowanym przez Małysza, był Austriak Mario Stecher. Wielokrotny medalista igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata ze względów osobistych nie podjął się jednak wyzwania. Nasze skoki narciarskie w ostatnich latach radziły sobie o niebo lepiej niż kombinacja, a też trzeba było sięgnąć po trenera z zagranicy. W kombinacji nie ma innego wyjścia. - W skokach trzeba było ściągnąć kogoś, kto wprowadziłby nowy system. W kombinacji nie mamy wypracowanych odpowiednich technik, a jeśli są, to przestarzałe. Trzeba zatrudnić trenera, który pracował za granicą, nabierał doświadczenia i będzie wiedział, co trzeba zmienić - zaznacza Małysz. - Nie bierzemy pod uwagę naszych trenerów. Nasi są młodzi i muszą się uczyć, a trener zagraniczny powinien im tę wiedzę przekazać, żeby później mogli przejąć pałeczkę - dodaje. W ostatnich tygodniach PZN odwołał ze stanowiska trenera głównego kadry Mateusza Wantuloka. Zrezygnował też jego asystent Jan Szturc, który wróci do pracy w klubie. - Już w zimie zgłaszał, że chce zrezygnować ze względów osobistych. Ma swoje lata, wyjazdy mocno go obciążały. Szkoda takiego trenera, bo on ciągnął młodzież. Dostał propozycję, żeby wrócić do klubu i będzie lokalnie działał - mówi o swoim pierwszym trenerze Małysz. Co do Winkelmanna, swój udział w podjęciu rozmów z Niemcem miał trener polskich skoczków. Horngacher został poproszony przez Małysza o podpowiedź, kto mógłby poprowadzić reprezentację Polski w kombinacji. Austriak wskazał właśnie na Winkelmanna, który pracował w kadrze Niemiec. A przecież Niemcy, z Johannesem Rydzekiem i Erikiem Frenzelem, to dziś czołówka światowej kombinacji. - Winkelmann podjął rozmowy, podał swoje warunki, a my jako związek przedstawiliśmy nasze. Pozostaje kwestia, na jakie ustępstwa on pójdzie, na jakie my i czy podpisze umowę. Jest już bardzo blisko podjęcia decyzji - mówi Małysz. Niemiec nigdy nie pracował jako główny szkoleniowiec kadry. To duży minus? - Ma sporo doświadczenia. Horngacher też nigdy wcześniej nie był głównym trenerem. Czasem trenerzy asystenci wiedzą dużo więcej niż pierwsi trenerzy - podkreśla dyrektor reprezentacji. - W skokach nad sześcioma zawodnikami pracuje cały sztab, ośmiu-dziewięciu ludzi, w kombinacji często jest ich o wiele mniej. Trener, który zechce się podjąć takiego odpowiedzialnego wyzwania, ma swoje wymagania. Tylko musi też, przynajmniej na początku, sprostać naszym realiom, na ile nas stać. Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, można liczyć na stworzenie teamu, choć trochę zbliżonego do tego w skokach - mówi. Na czym budować optymizm odnośnie kombinacji norweskiej w Polsce? Małysz zaznacza, że zawodników co prawda jest mało, ale z nadzieją można patrzeć na Adama Cieślara, Pawła Słowioka i Szczepana Kupczaka, a także kilku juniorów. Problem jest nieco dalej. W ostatnich latach sukcesy były tylko w skokach, więc młodzież garnęła się właśnie do skoków. Zdaniem Małysza, każdy mądry trener w klubie powinien zachęcać dzieci do trenowania kombinacji. - To w niczym nie zaszkodzi, a może pomóc. Ja też w klubie grałem w piłkę do wieku juniora, biegałem, skakałem, jeździłem na rowerze. Dopiero później zdecydowałem, że będę profesjonalnie trenował jedną konkurencję - mówi nasz rozmówca. Waldemar Stelmach