Trzydniowe mistrzostwa Europy w gdańskiej hali Olivia były doskonałą reklamą short tracku. Hala wypełniła się w dużej części, a doping kibiców niósł łyżwiarzy, tak jak przed zawodami życzyła sobie liderka naszej reprezentacji, Natalia Maliszewska. Po srebrnym medalu zdobytym w sobotę w wyścigu na 500 metrów Maliszewska miała łzy w oczach i mówiła o "najpiękniejszym dniu w życiu". Niedziela stała pod znakiem sztafet, które zamykały zawody w Gdańsku. Drużyna kobieca znalazła się tuż za podium, za to męska osiągnęła niebywały sukces meldując się na trzecim miejscu na kontynencie. To pierwszy "męski" medal w historii mistrzostw Europy dla Polski w short tracku. Zapamiętajmy te nazwiska - ci zawodnicy weszli w skład brązowej drużyny Polski: Diane Sellier (Stoczniowiec Gdańsk), Michał Niewiński, Łukasz Kuczyński, Paweł Adamski (wszyscy Juvenia Białystok). Wyścig finałowy był niesamowicie zacięty i obfitował w zwroty akcji. - Jeden z Włochów kopnął łyżwą w moją płozę, jednak ustałem i nie przewróciłem się na lód. Francja na moment w ogóle wypadła z wyścigu, na szczęście my cały czas kontrolowaliśmy sytuację. Jestem bardzo szczęśliwy, to niesamowite wygrać pierwszy męski medal dla Polski w mistrzostwach Europy. Codziennie ciężko trenowaliśmy, by to osiągnąć ten medal jest ukoronowaniem tej pracy, jestem bardzo dumny ze swojej drużyny - powiedział nam Diane Sellier, francuski łyżwiarz, który wciąż nie posiada naszego paszportu, ale dzięki liberalnym przepisom ISU (Międzynarodowa Unia Łyżwiarska) może startować na polskiej licencji. Sellier przybył do Polski w połowie 2020 r., a od 2021 r. reprezentuje Polskę. - Do Polski ściągnął mnie trener Gregory Durant, który wraz z Urszulą Kamińską prowadzą polską kadrę narodową. Ten szkoleniowiec prowadził mnie, gdy byłem juniorem, znał mnie i mój potencjał. Bez niego nie byłoby mnie w Polsce. To był jego pomysł, żebym tutaj przyjechał. Wcześniej, we Francji miałem zły czas, nosiłem się z zamiarem zakończenia kariery. To zasługa Duranta, że zacząłem ponownie się ścigać i przyjechałem do Polski. Początkowo jako sparingpartner polskich zawodników, na co francuska federacja nie patrzyła przychylnie. Dlatego postaraliśmy się o możliwość startów dla Polski. Tutejsi zawodnicy przyjęli mnie bardzo pozytywnie, czuję się tu bardzo dobrze. Planuję kupić mieszkanie w Gdańsku i zamieszkać w nim z moją dziewczyną, która tak jak ja, reprezentuje Polskę w short tracku. Swoją przyszłość zdecydowanie wiążę z Polską - zaznaczył Diane Sellier. W sztafecie na 5000 metrów, drużyna polska zdobyła brązowy medal i minimalnie wyprzedziła francuską. Czy dla Sellier to szczególna satysfakcja, sprzątnąć rodakom sprzed nosa medal? - Oczywiście znam francuskich zawodników, długo z nimi trenowałem. Nie traktuję tego wyjątkowo, nie jeżdżę po to, by wygrać z zawodnikami francuskimi, nie jest to mój główny cel. Moje najbliższe plany są takie, że pojadę do Elbląga (śmiech). W dalszej perspektywie oczywiście myślę o igrzyskach olimpijskich w Cortina d’Ampezzo w 2026 r., to cel każdego sportowca. Chciałem już wystartować w Pekinie, w barwach Polski, niestety nie miałem paszportu. Muszę czekać na kolejne igrzyska, to wielka motywacja dla nas wszystkich. Medal mistrzostw Europy daje nam większą pewność siebie i motywację do dalszej ciężkiej pracy. Wiele przed nami, to dopiero początek - podkreślił Diane Sellier. Obok sztafety, Sellier występował w wyścigach indywidualnych. W sobotę - na 1500 metrów zajął czwarte miejsce (dwie dziesiąte sekundy od brązowego medalu), na 500 metrów został zdyskwalifikowany w półfinale. Z kolei w niedzielę był o włos od finału A - ostatecznie był drugi w finale B, - Z występu na 1500 metrów jestem zadowolony, tu nie mam wielkiego doświadczenia - 4 miejsce jest w porządku. Sprint na 500 metrów mi nie wyszedł, popełniłem błędy, a to przecież mój koronny dystans. Z kolei na 1000 metrów wypadłem trochę pechowo, spodziewałem się więcej - zakończył francuski łyżwiarz w barwach Polski, Diane Sellier. Maciej Słomiński, INTERIA