13 września 2020 r. oldboje Olimpii Elbląg zmierzyli się z Przyjaciółmi Sportu, by zebrać środki potrzebne do leczenia Erwiny Ryś-Frens. Energiczna i zawsze uśmiechnięta kobieta toczyła nierówną walkę z nowotworem kości. - Witam serdecznie moje ukochane miasto Elbląg. Chciałam serdecznie podziękować za zorganizowanie tak pięknego festynu. Nie spodziewałam się tego, bardzo się wzruszyłam, szczególnie, że odbywa się to na moim stadionie Olimpii Elbląg, na którym zaczynałam karierę sportową - zapraszała, będąc już przykutą do wózka inwalidzkiego. Kuracja pochłaniała wszystkie środki. Skazana na panczeny Skoro urodziła się w Elblągu i chciała uprawiać sporty zimowe, to w zasadzie była skazana na panczeny. To miasto było ich stolicą Polski. Maestro Kazimierz Kalbarczyk dokonywał trenerskich cudów, a ścieżki przetarły niedoścignione mistrzynie Helena Pilejczyk i Elwira Seroczyńska. Odpowiednio - brązowa i srebrna medalistka IO w Squaw Valley (1960) na 1500 m. Erwina i jej za mała stopa! - Do łyżwiarstwa przyjmował mnie pan Kazimierz Kalbarczyk, sympatyczny, wesoły brunet w okularach. To był, jak mi mówiono, najlepszy trener w Polsce! Zaprowadził mnie do magazynu, żeby dobrać łyżwy. Ale było to niemożliwe. Miałam za małą stopę! Konstruktorzy nie przewidzieli panczenów o takich rozmiarach - wspominała Erwina. - Kiedy wreszcie wyszperano jakieś stare, spawane łyżwy - grzechotały w środku jak zabawka u małego dziecka. Ale cóż mogłam zrobić? Podziękowałam, wzięłam i na tych właśnie "grzechotkach" wystartowałam w pierwszych moich zawodach w Zduńskiej Woli - opowiadała Ryś-Ferens. Trener Kalbarczyk miał prosty sposób na pokonywanie przeszkód naturalnych, jak brak bazy treningowej latem. Stawiał znaki "Stop" i "Zakaz wjazdu" na ul. Moniuszki w Elblągu i tam jego panczeniści mogli trenować na wrotkach po równym asfalcie. Nie było to z pewnością ku uciesze kierowców, ale efekty sportowe dawało piorunujące. Jego zawodniczki: w latach 60. Helena Pilejczyk i Elwira Seroczyńska, a także Erwina 20 lat później, stanowiły ścisłą światową czołówkę. Erwina już jako juniorka wygrała mistrzostwa świata w Cortinie d’Ampezzo w biegach na 3000 i 5000, a w biegu na 1500 metrów zajęła drugą pozycję. W karierze seniorskiej zdobyła osiem medali na mistrzostwach świata i aż 76-razy poprawiała rekordy Polski! Nasz czołowy panczenista z lat 90. i początku XXI wieku Paweł Zygmunt ją zawsze podziwiał: Erwina Ryś-Ferens zawsze walczyła do końca i przez ponad 20 lat była największą nadzieją Polski w sportach zimowych. Czterokrotna olimpijka, medalistka MŚ, ponad 80 razy była mistrzynią Polski na różnych dystansach - mówi z uznaniem.\ Erwina Ryś-Ferens zaliczyła upadek w wyścigu po medal IO Będąc czołową panczenistką globu pani Erwina nie miała szczęścia do igrzysk. W Lake Placid w 1980 roku i cztery lata później była piąta na 3000 metrów. W 1988 roku w Calgary miał być medal, bo była w życiowej formie. Na dystansie 5000 metrów długo miała czas gwarantujący jej medal, ale półtora okrążenia przed metą upadła. Pomimo tego dojechała do mety z rekordem Polski, ale krążek uciekł. Przed igrzyskami w Calgary na własną rękę skorzystała ze speca od... akupunktury. - Dużo czytałam o tym, jak działają meridiany - że człowiek jest po tym zrelaksowany, zmobilizowany. Stwierdziłam, że spróbuję. I to był strzał w dziesiątkę! Rewelacyjna rzecz na zakwasy - chwaliła. W wyścigu na 5000 m postawiła wszystko na jedną kartę. - Wiedziałam, że więcej szans nie będzie. Teraz albo nigdy. Jechałam w ostatniej parze, sama. Niemki stały przy lodowisku i obserwowały do końca. Bynajmniej nie dlatego, że mi kibicowały. Widziały we mnie zagrożenie. A ja jechałam po medal. On był już tak blisko. I nagle jakby ktoś mi nogi podciął. Upadłam na półtora okrążenia przed metą. Wstałam i siłą woli dobiegłam w takim tempie, że pobiłam jeszcze rekord kraju - relacjonowała w rozmowie z TVP. Niemka przyznała jej się do jazdy "na koksie" Inna rzecz, że musiała rywalizować z tymi, które grały nieczysto i jechały na koksie. Żelazna kurtyna miała się mocno, dla komunistycznych Związku Sowieckiego czy Niemieckiej Republiki Demokratycznej po sukcesy w sporcie należało iść po trupach, by wygrać wyścig ze "zgniłym Zachodem". - Niemki z NRD stosowały doping. Już po karierze odwiedziła mnie Karin Enke, która z igrzysk w Lake Placid, Sarajewie i Calgary przywiozła osiem medali, w tym trzy złote. Powiedziałam jej: "Koksowałyście się jak nie wiem. Gdy zaczynałyśmy karierę, to ze mną przegrywałaś". Odpowiedziała tylko, że nie miała wyboru - zdradziła Erwina w rozmowie z WP. Późna jesień jej życia to walka z nowotworem kości, przez który od jesieni 2020 r. nie mogła chodzić i poruszała się na wózku. - Nasza mama wielokrotnie udowadniała na torze jaka wielką ma wolę walki, tak samo teraz nie poddaje się i walczy z rakiem. Rak kości odebrał jej to, na czym swoja karierę zbudowała, silne nogi. Rak mocno się rozgościł i odebrał możliwość chodzenia. Mama nie czuje nóg i wymaga całodobowej opieki. Niezbędna jest rehabilitacja i dostosowanie mieszkania do potrzeb osoby leżącej i na wózku (min. łóżko ortopedyczne, łazienka dla niepełnosprawnych). Tak jak kiedyś mama dawała z siebie wszystko dla Polski teraz ona potrzebuje pomocy, aby umożliwić jej codzienne funkcjonowanie. Liczymy na Wasze wsparcie i mamy nadzieję, że teraz też Państwo nie zawiedziecie jej w kibicowaniu, tym razem po dojście do zdrowia. Bardzo dziękujemy za wszelką okazaną pomoc - tak w sierpniu 2020 r. apelował jej syn Jan Filip Ferens, w opisie zbiórki na leczenie legendy polskiego łyżwiarstwa szybkiego. Erwina Ryś-Ferens: Katowałam swoje ciało przez lata Erwina Ryś-Ferens uważała, że sama zgotowała sobie ten los. - Przez lata wręcz katowałam swoje ciało. W tym nogi, które teraz nie działają. Kiedyś nie było takiej świadomości jak dzisiaj. Myślałam, że im więcej będę trenować, tym większy sukces osiągnę. Nie zatrzymywałam się. Treningi, jedzenie, sen - tak wyglądał mój świat. Nie było nikogo, kto podpowiedziałby, że czasem warto przystopować. Wręcz przeciwnie - trenerzy zachęcali do jeszcze cięższej pracy. Gdy na chwilę zwalniałam, od razu słyszałam krzyk. Po treningach padałam na twarz ze zmęczenia. A potem odpoczynek, sauna, masaż i znowu do roboty. Mnie samej nigdy nie zapaliła się czerwona lampka. Dopiero teraz widzę, do czego doprowadziłam. Organizm w końcu się zbuntował. Zresztą cierpiało nie tylko ciało, ale też głowa - opowiadała w listopadzie 2020 r., w rozmowie z Dariuszem Faronem z "Onetu". Chciała powalczyć o medal letnich IO, ale PZKol się nie zgodził Po zakończeniu kariery łyżwiarki szybkiej chciała się przesiąść na rower, by spróbować swych sił w kolarstwie. Ówczesny prezes PZKol odmówił jednak przydzielenia jej roweru. - Powiedział, że baby mają iść do garów - wspominała. - Skoro ciężko trenowałam i nie zdobyłam medalu, chciałam wykorzystać tę energię na letnich igrzyskach w Seulu. Kolarstwo nie było abstrakcją. To nasz podstawowy środek treningowy, więc parę łyżwiarek uprawiało też tę dyscyplinę. Chciałam mieć ten medal. Albo chociaż kolejną szansę, żeby go mieć. Dlatego zaproponowałam PZKol, że pojadę. Ale nie było zgody - mówiła w TVP Sport. Tak dla Interii Erwinę Ryś-Ferens wspomina Katarzyna Bachleda-Curuś (dwukrotna medalistka IO): Erwinę poznałam jako młoda dziewczyna w Bieszczadach, w Czarnej na obozie Górnika Sanok. Korzystała z tego ośrodka jako dorosła zawodnicza. Jako dzieciak mogłam obserwować jej treningi. Ona była wtedy topową, jedną z najlepszych na świecie zawodniczek. Długo mierzyłam się z mitem Erwiny. Pokonałam jej rekordy Polski 18 lat po ustawieniu ich przez nią. Cały czas byłam do niej porównywana. Osobiście miałam przyjemność z nią rozmawiać kilka razy. Byłam młodziczka, a ona seniorką. Później, po jej karierze, spotykałyśmy się w Warszawie przy okazji różnych wydarzeń. Kibicowała mi i dawała ciekawe uwagi. Wspierała, zawsze mówiła: "Nie przejmuje się, że cię porównują do mnie. Rób swoje i rób więcej" - mówiła. Zadzwoniła do mnie z gratulacjami po tym, jak zdobyłam medal na igrzyskach w Vancouver. "Życzę ci jak najlepiej" - powiedziała. To była wspaniała łyżwiarka i kobieta. Moja idolka. W miniony weekend 29-30 października elita polskich panczenistów walczyła w PGE Pucharze Polski w Tomaszowie Mazowieckim, które to zawody miały proste przesłanie: "Wyścig pamięci Erwiny Ryś-Ferens". Czytaj też: Erwina Ryś-Ferens nie żyje. Wieka strata dla polskiego sportu Erwina Ryś-Ferens Urodzona 19 stycznia 1955 r. w Elblągu, zmarła 20 kwietnia 2022 r. w Warszawie. Osiągnięcia: ośmiokrotna medalistka MŚ: 1974 Heerenveen: 2 m. (1000 m), 1975 Assen: 2 m. (1500 m), 1978 Helsinki: 3 m. (500 m), 1978 Lake Placid: 3 m. (wielobój w sprincie), 1985 Heerenveen: 3 m. (wielobój w sprincie), 1988 Skien: 3 m. (500 m), 3 m. (1500 m), 3 m. (wielobój). 76-krotna mistrzyni Polski (rekord w historii polskiego łyżwiarstwa) na 500 m (1974-1975, 1977-1981, 1984-1985, 1987-1988), 1000 m (1973-1981, 1987, 1989), 1500 m (1973-1975, 1978-1981, 1983-1989), 3000 m (1973-1976, 1978-1981, 1983-1989), 5000 m (1983-1987, 1989) i w wieloboju (1973-1975, 1977-1981, 1983-1989) oraz w wieloboju sprinterskim (1984-1987). Jej starty na IO: 1976 Innsbruck: 500 m - 18 m. na 27 start. z czasem 45.37 (zw. S. Young, USA - 42.76); 1000 m - 10 m. na 27 start. z czasem 1.31,59 (zw. T. Awierina, ZSRR - 1.28,43); 1500 m - 8 m. na 26 start. z czasem 2:19.69 (zw. G. Stiepanskaja, ZSRR - 2.16,58); 3000 m - 10 m. na 26 start. z czasem 4.50,95 (zw. T. Awierina, ZSRR - 4.45,19). 1980 Lake Placid: 500 m - 11 m. na 40 start. z czasem 43.52 (zw. K. Enke, NRD - 41.78); 1000 m - 16 m. na 37 start. z czasem 1.28,82 (zw. N. Petrusewa, ZSRR - 1.24,10); 1500 m - 17 m. na 41 start. z czasem 2.16,29 (zw. A. Borcking, Holandia - 2.10,95); 3000 m - 5 m. na 29 start. z czasem 4.37,89 (zw. B. E. Jensen, Norwegia - 4.32,13). 1984 Sarajewo: 500 m - 9 m. na 33 start. z czasem 42.71 (zw. C. Rothenburger, NRD - 41.02); 1000 m - 7 m. na 38 start. z czasem 1.25,81 (zw. K. Enke, NRD - 1.21,61); 1500 m - 5 m. na 32 start. z czasem 2.08,08 (zw. K. Enke, NRD - 2.03,42); 3000 m - 14 m. na 26 start. z czasem 4.42,90 (zw. A. Schöne, NRD - 4.24.79). 1988 Calgary: 500 m - 19-20 m. z czasem 41.38 (zw. B. Blair, USA - 39.10); 1000 m - 10 m. z czasem 1:21,44 (zw. C. Rothenburger, NRD - 1.17,65); 1500 m - 7 m. z czasem 2.04,68 (zw. Y. Van Gennip, Holandia -2.00,68); 3000 m - 5 m. z czasem 4.22,59 (zw. Y. Van Gennip, Holandia - 4.11,94); 5000 m - 21 m. z czasem 7.50,43 (zw. Y. Van Gennip, Holandia - 7.14,13).