Nowy sezon Pucharu Świata w bobslejach i skeletonie startuje w najbliższy weekend (17-19 listopada) na olimpijskim torze w Yanqing koło Pekinu. I tym razem Polaków zabraknie na starcie. Biało-Czerwoni mają jednak wrócić w kolejnych zawodach, kiedy to karawana przeniesie się do Europy. W tym roku przewidziana została jeszcze rywalizacja w La Plagne (8-10 grudnia) i w Igls (15-17 grudnia). I tam Polacy na pewno się zameldują. Wielkie problemy organizatora zimowych igrzysk. Pierwszy taki przypadek w historii Polacy wracają do Pucharu Świata po latach posuchy. Przestaną być egzotyczni Już wiadomo, że w drugich w tym sezonie zawodach PŚ w La Plagne zobaczymy na starcie: kobiecą dwójkę Linda Weiszewski i Marika Zandecka (Polki wystąpią też w monobobie), dwójkę męską Radosław Sobczyk i Seweryn Sosna, a w skeletonie pojawi się Vlad Polyvach. W Igls nasza reprezentacja będzie jeszcze liczniejsza. Zresztą, jak przyznał Arkadiusz Sobieraj, prezes Polskiego Związku Bobslei i Skeletonu, nasza kadra nigdy nie była liczniejsza, niż jest teraz. W sumie PZBiS ma do dyspozycji ponad 30 zawodniczek i zawodników. Jest zatem z kogo wybierać. - Kiedyś mieliśmy jednego z najlepszych pilotów w historii Mateusza Lutego, który jeździł na wszystkie zawody, ale niestety dół kompletnie się rozwijał. Mieliśmy jednego pilota i pięciu-sześciu rozpychających, których zmienialiśmy jak rękawiczki. W tej chwili mamy 30-osobową kadrę i z niej wybieramy 14-15 zawodników do startów. To największa reprezentacja w historii związku - dodał prezes. Lata sukcesów, a potem przyszła zapaść. W styczniu pojawiło się światełko w tunelu Skoro wspomniał on Lutego, to warto przypomnieć, że to właśnie wtedy, kiedy był on pilotem, nasi bobsleiści wskoczyli do ścisłej światowej czołówki. W zimowych igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu nasza czwórka pilotowana przez Mateusza Lutego zajęła 13. miejsce. Najwyższe w historii startów w igrzyskach. Przebojem do światowej czołówki wdarła się dwójka Mateusz Luty i Krzysztof Tylkowski. Nasi zawodnicy mieli bardzo udany sezon 2018/2019 w Pucharze Świata. Mimo że jeździli na sprzęcie odbiegającym znacznie od najlepszych załóg, to jednak cały czas kręcili się blisko światowej czołówki. Trzykrotnie zajmowali miejsca w pierwszej "10", w tym dwukrotnie plasowali się na siódmej pozycji - w Koenigssee i St. Moritz. Trzy razy byli też zaraz za "10". Największym ich sukcesem było jednak zajęcie szóstego miejsca w mistrzostwach Europy. Do medalu zabrakło zaledwie 0,21 sek. Od 2019 roku, kiedy to ze startów zrezygnowała "stara gwardia", nastąpiła posucha. Światełkiem w tunelu był sukces Aleksego Boronia i Seweryna Sosny w styczniu tego roku. W Winterbergu nasza dwójka sięgnęła po tytuł wicemistrzów świata w kategorii do 23 lat. Ten medal, choć warto odnotowania, jednak tak naprawdę niewiele znaczył. Być może o wiele większą wartość miało ósme miejsce Polaków w światowym czempionacie do 26 lat. Trenerem kadry bobsleistów jest aktualnie Oleg Polyvach. To Ukrainiec, który pracował w PZBiS wiele lat, na początku jako trener skeletonistów. W przeszłości sam był pilotem w bobslejach. Dwukrotnie startował w zimowych igrzyskach olimpijskich w 1998 i 2002 roku. Sytuacja w PZBiS na tyle się unormowała, że na powrót do sportu zdecydował się 35-letni Tylkowski. Do osady w dwójkach ma wrócić w Igls. Związek zadbał o nowy sprzęt. W igrzyskach ma być rekordowa kadra Ci, którzy nie startują w najbliższych Pucharach Świata, szkolą się w Lillehammer, który stał się "domowym" torem Polaków. - Szykujemy niespodziankę na przyszłoroczny Puchar Świata - rzucił prezes PZBiS. Jedną z ważniejszych informacji jest ta, że nasza reprezentacja dysponuje dwoma nowymi bobslejami łotewskiej produkcji. Do tego są cztery komplety nowych płóz. Prezes PZBiS zapytany, na co stać będzie polskich bobsleistów w pierwszym sezonie po powrocie do elity, odparł: - Nie wiem. Chciałbym się jednak mile zaskoczyć. Może być naprawdę bardzo dobrze. Oczywiście, jeśli powiedziałbym, że będziemy w pierwszej "10", to od razu ktoś powie, że jestem wariatem. Myślę jednak, że może być naprawdę ciekawie. O niespodziankę może się pokusić Linda Weiszewski, bo jest bardzo dobrze przygotowana. Mogę obiecać, że Polaków już nie zabraknie w igrzyskach. Mało tego, liczę na to, że pojedzie tam nawet troje pilotów i do tego skeletonista. Będziemy mieli wówczas emocje przez całe dwa tygodnie rywalizacji. Rywalizację w bobslejach i skeletonie będzie można śledzić na antenach Polsatu. Takiego obiektu w Polsce jeszcze nie było. Milowy krok został wykonany