Sprawa Walijewej rozpoczęła się już w trakcie trwania zimowych igrzysk w Pekinie. Niesamowicie utalentowana łyżwiarka zdobyła złoto w rywalizacji drużynowej, ale właściwie tuż po tym starcie pojawiły się doniesienia, że kilka tygodni wcześniej w jej organizmie wykryto niedozwolone środki wspomagające. Mimo podejrzeń o stosowanie dopingu zawodniczka została dopuszczona do rywalizacji wśród solistek, ponieważ miała wówczas 15 lat i zgodnie z prawem nie podlegała jeszcze przepisom antydopingowym MKOL. Walijewa nie wytrzymała jednak presji i zakończyła zmagania tuż za podium, chociaż była faworytką do wywalczenia złota. Wtedy zaczęła się batalia o rozstrzygnięcie tej sprawy. Ceremonię medalową wstrzymano, bo ewentualne skazanie Rosjanki podważyłoby wyniki rywalizacji. Do gry weszli prawnicy i działacze, przerzucający się argumentami przez praktycznie dwa lata. Sprawa trafiła w końcu do CAS, który wydał surowy wyrok. Cztery lata bezwzględnej dyskwalifikacji! Rosjanie jednak nie mogą się z tym pogodzić i zapowiadają odwołanie. I to nawet mimo przyznania się przez łyżwiarkę do winy. "Trzeba walczyć z szumowinami ich własnymi metodami" Głos w tej sprawie zabrał nawet Kreml. Rzecznik rosyjskich władz Dmitrij Pieskow wyraził kategoryczny sprzeciw i zaznaczył, że nie chodzi tutaj o sport. "Z mojego punktu widzenia jest to oczywiście upolitycznione" - stwierdził. Jeszcze dalej poszła legenda radzieckiego i rosyjskiego łyżwiarstwa figurowego Tatiana Tarasowa, która nie szczędziła CAS cierpkich słów. Jasna deklaracja, że Rosjanie będą chcieli odwołać się od sprawy i walczyć o Walijewą zwiastuje, że może nas czekać jeszcze długa batalia. Ciekawie brzmi też stwierdzenie, że "u siebie" łyżwiarka będzie mogła startować. To zapewne też zwiastun tego, że o końcu kariery nie ma mowy, a zawodniczka podejmie próbę powrotu na igrzyska olimpijskie w 2026 roku, kiedy zawieszenie nie będzie już obowiązywać. Rosjanie ukarzą sztab zawodniczki? Nieco osobną kwestią jest to, że w samej Rosji gromy ciska się pod adresem sztabu młodej łyżwiarki. Kontrowersyjna trenerka Eteri Tutberidze jest obwiniana o to, że zniszczyła karierę Walijewej i to w niej widzi się główną winowajczynię. Rosjanie przypomnieli dopingowe wpadki Norwegów, w których winę przyjęli na siebie lekarze. W sprawie Walijewej najwidoczniej też chcieliby, aby tak się stało. Nie mogą uwierzyć, że nastoletnia dziewczynka sama z siebie stosowała doping. I chyba coś w tym jest, bo mając wokół siebie sztab doświadczonych ludzi, raczej nie podejmowałaby sama takiej decyzji.