Tomasz Grzywacz w świecie sportu nie jest zupełnie anonimowy. Polak swoją przygodę rozpoczynał w narciarstwie alpejskim. I choć nigdy nie udało mu się osiągnąć większego sukcesu, odnalazł wtedy swoją największą pasję. Pod koniec lat 90’ Grzywacz zaczął stawiać pierwsze kroki w karierze trenerskiej. Wraz z innymi alpejczykami założył nawet klub narciarski w Warszawie, który obecnie jest jednym z największych. W 2015 roku został opiekunek merytorycznym wszystkich sportów zimowych, w tym m.in. skoków narciarskich. To jednak było za mało dla tak ambitnego człowieka. Gdy w Polskim Związku Narciarskim ogłoszono konkurs na dyrektora sportowego, nie wahał się ani chwili. Srebrna medalistka IO zakończyła karierę. Nie przerwał jej nawet straszny wypadek Zaskakująca deklaracja nowego dyrektora sportowego PZN W taki właśnie sposób Tomasz Grzywacz dołączył do zespołu Adama Małysza. Nowy dyrektor sportowy PZN w rozmowie z dziennikarzem portalu "WP SportoweFakty" zdradził, jak ma wyglądać jego praca w polskim związku. Zmiany dotkną także samych sportowców, w tym m.in. młode talenty, które marzą o dołączeniu do reprezentacji Polski w przyszłości. Grzywacz nie ukrywa, że to właśnie na tym chciałby się skupić. "Trzeba przywrócić silną pozycję i prestiż Szkół Mistrzostwa Sportowego, do których powinna być skierowana młodzież o największym potencjale, ale także powinni pracować tam najlepsi trenerzy" - zauważył. Justyna Kowalczyk-Tekieli zdradza powody odejścia. "Nie mogłam być decyzyjna" Dziennikarz zapytał Grzywacza o ostatnie kontrowersje związane z Polskim Związkiem Narciarskim. Wielu ludzi uważa bowiem, że PZN skupia się jedynie na rozwoju męskich skoków narciarskich, zapominają o innych dyscyplinach sportowych. "Słyszałem zarzuty od dziennikarzy i opinii publicznej, że PZN to tak naprawdę Polski Związek Skoków Narciarskich, ale osobiście się z tym nie do końca zgadzam. Obserwując przez ostatnie lata poziom finansowania różnych grup szkoleniowych muszę przyznać, że taka etykieta nie do końca jest prawdziwa. (...) Nie do końca było tak, że PZN największy strumień finansów kierował tylko na skoki mężczyzn. Przykład choćby naszej multimedalistki Justyny Kowalczyk pokazuje, że gdy pojawiły się znaczące sukcesy, to jej i jej grupie szkoleniowej także niczego nie brakowało. W przeliczeniu na jednego zawodnika myślę, że jej dofinansowanie było większe niż w przypadku skoczków" - odpowiedział Grzywacz. Coraz większym zainteresowaniem w Polsce cieszy się narciarstwo alpejskie. Wszystko dzięki ostatnim sukcesom Maryny Gąsienicy-Daniel. Dlaczego w kraju, gdzie ludzie coraz chętniej uprawiają amatorsko tę dyscyplinę, nie udało się jak dotąd wypracować wyników podobnych do tych osiągniętych przez 28-latkę? Grzywacz odpowiedział na to pytanie i złożył zaskakującą deklarację: "Wynikało to z różnych problemów, w tym znanych nieporozumień wewnątrzśrodowiskowych. Mam nadzieję, że moja praca pozwoli zakopać wszelkie topory wojenne i porozumieć się całemu środowisku dla dobra tej dyscypliny". FIS wprowadza kolejne zmiany. To może się nie spodobać zawodnikom