Na niedawnych mistrzostwach świata w Antholz zdobył ostatni brakujący tytuł w karierze. Z kolegami z reprezentacji wygrał sztafetę. Za metą nie był w stanie wiele powiedzieć. Nie ze zmęczenia. Powstrzymywał łzy. Wzruszenie odebrało mu mowę. Wtedy wiedział, że to koniec. - To był sygnał, że trzeba zacząć robić coś innego - powiedział w piątek, kiedy ostatecznie zdecydował, że kończy karierę. Mógł jeszcze startować. Ole Ejnar Bjorndalen, najwybitniejszy biathlonista w historii, ośmiokrotny złoty medalista olimpijski miał 40 lat, kiedy zrezygnował z kariery zawodniczej. Fourcade we wrześniu skończy 32 lata. "Moja chęć, by dawać z siebie wszystko i wspinać się na szczyty jest we mnie nadal obecna, ale jestem człowiekiem, jestem ojcem i muszę podążać innymi ścieżkami. Jest czas by powiedzieć: 'do widzenia'. Dziękuję za tę drogę" - napisał w oficjalnym oświadczeniu. W tym samym gronie co Platini, Zidane, Riner, Lavillenie To była długa droga. Jej przebycie zajęło Fourcade’owi 20 lat. Ale kończy ją z wypełnionym po brzegi trofeami bagażnikiem - pięcioma złotymi medalami olimpijskimi, 13 złotymi medalami mistrzostw świata, siedmioma Kryształowymi Kulami za zdobycie Pucharu Świata. A wypada dodać, że aż 82 razy wygrywał zawody Pucharu Świata. To jeden z najbardziej utytułowanych zawodników współczesnego sportu. We Francji, mimo że uprawiał dyscyplinę, która nie należy do najbardziej popularnych, stał się idolem. Stawiany jest na równi z piłkarzami: Michelem Platinim, Zinedine'em Zidane'em, judoką Teddym Rinerem, tyczkarzem Renauemd Lavilleniem. Dziennik "L’Equipe", zdjęcie rozstającego się z biathlonem Fourcade’a, umieścił na okładce sobotniego wydania. Poświęcił mu kilka pierwszych stron. Nawet koronawirus nie dał rady Martinowi. Poszedł w ślady brata Nie zanosiło się wcale, że z rodziny Fourcade'a, to on stanie się po latach mistrzem. Na początku sukcesy odnosił jego starszy o cztery lata brat - Simon, czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata juniorów. To on, pierwszy z tego rodu wziął udział w igrzyskach olimpijskich. Wystartował - bez powodzenia - w Turynie. Ale największą zasługą starszego brata było to, że Martin podążył jego śladem, stał się dla niego wzorem i chciał być za wszelką cenę od niego lepszy. - Wywarł na mnie największy wpływ - powtarza w wywiadach Martin Fourcade. W przeciwieństwie do brata, jako junior, nie miał takich sukcesów. Wywalczył na MŚ tylko brązowy medal. To, że Martin wybrał biathlon nie było wcale oczywiste. Tę dyscyplinę we Francji uprawia kilkaset osób. W porównaniu z Norwegią jest biathlonową prowincją. Fourcade pochodzi z Pirenejów. Równie dobrze mógł wybrać znacznie bardziej popularne we Francji narciarstwo alpejskie. Trafił do słynnego ośrodka sportowego im. Pierre'a de Coubertina w Font-Romeu. Tam, w szkole próbował różnych sportów - pływania, lekkiej atletyki, kolarstwa górskiego, judo, hokeja na lodzie. Był bliski tego, by wybrać ostatecznie triathlon. W programie był również biathlon. Wahał się długie lata. W końcu zdecydował się tak jak jego brat - biegać na nartach z karabinem. Nadzwyczajna wydolność, kłopoty ze strzelaniem Jego trenerzy z pierwszych lat kariery od razu dostrzegli niezwykłą wydolność . - Kiedy przyszedł do nas, miał nadzwyczajną siłę i zadziwiające zdolności mięśniowe. Na testach bił wszystkie rekordy. VO2max miał ponad normę - wspominał Thierry Dussert, jego trener od narciarstwa biegowego. Gorzej było z umiejętnościami strzeleckimi. - Nie czuł się dobrze z karabinem. Ciężko pracując przeszedł z 85 procent na 90 procent skuteczności - mówił Siegfried Mazet, odpowiedzialny za trening strzelecki. Ale najważniejszą cechą przyszłego multimedalisty olimpijskiego była jego mentalność. - To najłatwiejszy zawodnik do prowadzenia. Zorganizowany, zdyscyplinowany, nie oszukuje siebie i nas - dodawał Dussert. Potwierdziło się to podczas kariery. Dbał o każdy szczegół i w pewien sposób był samowystarczalny. Nigdy nie korzystał z modnego obecnie wsparcia psychologów sportowych. Analizował każde zawody sam, również porażki. Nie wahał się czytać negatywnych komentarzy i opinii. Dzięki nim wyciągał wnioski na przyszłość, w myśl zasady, że "porażki uczą". Armia mistrzów Miał wszystko by zostać mistrzem, ale pomogło mu w tym też państwo. We Francji, podobnie jak w Niemczech, doskonale działa system sportu dla wojskowych. Martin Fourcade w wieku 18 lat wstąpił do szkoły wojskowej. Został - jak wcześniej Simon - żołnierzem. W najtrudniejszych, początkowych momentach kariery, miał zagwarantowane to co potrzebne młodemu sportowcowi - świetne warunki do treningu, żołd i gwarancję, że w przypadku kontuzji nie zostanie na lodzie.