Wyjście z bazy (5600 m) i dojście do wierzchołka na nartach skitourowych zajęło Andrzejowi Bargielowi 28 godzin, a powrót na wysokość 5800 m - półtorej godziny.- Wyruszyliśmy w środę o świcie z drugiego obozu założonego na 6800 m w trójkę, czyli ja, brat i Darek Załuski. Po godzinie, na wysokości 7000 m, Grzegorz i Darek zasygnalizowali, że źle się czują i zawrócili. Biłem się z myślami co robić, zwłaszcza, że w środę rano nastąpiło załamanie pogody. Zaryzykowałem i udało się. Jesteśmy już w bazie - przekazał trzykrotny mistrz Polski w skialpinizmie, trzeci zawodnik Pucharu Świata w 2009 roku.Silny wiatr i opady śniegu zmusiły tego dnia do odwrotu wszystkie wyprawy zdobywające Sziszapangmę. Gdy do szczytu pozostało 200 m, Bargiel postanowił przeczekać porywisty wiatr. Torując sobie drogę w śniegu sięgającym jego wzrostu, osiągnął cel - jako pierwszy Polak w historii samotnie wspiął się na nartach skitourowych na wierzchołek centralny góry Sziszapangma, a później na nich zjechał.Trzy lata temu Andrzej Bargiel oraz Aleksandra Dzik z Katowic we wspaniałym stylu zwyciężyli w 6. międzynarodowym biegu wysokogórskim na najwyższy szczyt Kaukazu, pokryty śniegiem Elbrus (5642 m). Najtrudniejsza trasa "extrem" prowadząca na wierzchołek ma ponad 12 km długości przy różnicy wzniesień 3242 m (start jest na wysokości 2400 m). Bargiel wynikiem 3:23.37 poprawił rekord aż o ponad pół godziny, a ten należał do jednego z najwybitniejszych himalaistów świata, Kazacha Denisa Urubko (był uczestnikiem polskich wypraw).