Aleksandra Król wiele razy była blisko tego, by stanąć na podium największych imprez. Przed rokiem była ósma w zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie, choć na tę imprezę jechała po medal. Wcześniej dwukrotnie była też ósma w MŚ - w Sierra Nevada (2017) i Park City (2019). Teraz w końcu dopięła swego i stanęła na podium MŚ. W starciu o brązowy medal pokonał Włoszkę Lucię Dalmasso. Aleksandra Król spełniła marzenia - W końcu spełniłam marzenia. To taka wisienka na torcie. Przecież tyle razy zapowiadałam medal, a dopiero teraz to zrobiłam. Wcześniej zawsze coś mi przeszkadzało. Teraz jednak go mam! Dla mnie ten brąz jest jak złoto - cieszyła się Król w rozmowie z Interia Sport. Dla polskich snowboardzistów ten sezon jest niesamowity. Król i Oskar Kwiatkowski, który w Bakuriani został mistrzem świata, stawali tej zimy na podium Pucharu Świata. Wiele pomogły zmiany w sztabie szkoleniowym, a konkretnie dołączenie do niego słoweńskiego trenera Izidora Sustersicia i słoweńskiego serwismena Tadeja Trdiny. - W końcu mamy serwismena, który świetnie przygotowuje nam sprzęt. I to na pewno nam bardzo pomogło. Te zmiany w sztabie wyszły na plus. Fajnie to wszystko zagrało. Jeździmy naprawdę na wysokim poziomie - mówiła nowotarżanka. Szczęście na niebieskiej Król przyznała, że tego dnia było sporo nerwów, bo trasa w Bakuriani była bardzo trudna, a do tego czerwona sprawiała wielkie problemy. - Nerwy były wielkie. Tym bardziej że już o godzinie piątej rano musieliśmy wstać. U nas jest prawie 16, a ja jeszcze nic nie zjadłam od piątej rano. Nie było czasu na to, by usiąść, choć na chwilę. Takie było tempo. Warunki na trasie były specyficzne. Śnieg był bardzo agresywny. Nie było kontrastu. I rzeczywiście czerwona trasa była bardzo trudna. Niestety miałam pecha, że musiałam na niej jechać trochę więcej razy. Walczyłam jednak. Na szczęście w rywalizacji o brązowy medal jechałam już po niebieskiej trasie. I dzięki temu nerwów było dużo mniej - opowiadała Król, która była piątą zawodniczką kwalifikacji. Mistrzynią świata została zaledwie 19-letnia Japonka Tsubaki Miki, która w wielkim finale pokonała wielką faworytkę Austriaczkę Danielę Ulbing. Cel - medal igrzysk Król w tym roku skończy 33 lata, ale w snowboardzie startuje wiele doświadczonych zawodniczek. Zresztą ćwierćfinale Polka pokonała w bezpośrednim starciu 49-letnią Austriaczkę Claudię Riegler, która osiem lat temu została mistrzynią świata. To sprawia, że przed Król jeszcze wiele lat ścigania. - U mężczyzn startuje o wiele więcej wiekowych zawodników. Starszych kobiet jest mniej, bo jednak myślą one o zakładaniu rodziny. Ale rzeczywiście. W tym sporcie można z powodzeniem jeździć na wysokim poziomie przez wiele lat. Wszystko przez to, że to jest sport bardzo techniczny - wyjaśniła Polka, dla której celem jest zdobycie medalu zimowych igrzysk olimpijskich. - Mam nadzieję, że po naszych sukcesach więcej osób zainteresuje się snowboardem. Mama dzwoniła do mnie i mówiła, że cały Nowy Targ i Zakopane oglądały nasze zmagania. Na ulicach słychać było okrzyki radości - cieszyła się Król, która liczy na to, że Polska w końcu zorganizuje zawody Pucharu Świata.