O problemach z Areną Lodową w Tomaszowie Mazowieckim pisaliśmy już na początku września. Wówczas okazało się, że gospodarz obiektu nie przygotuje lodu w październiku. W tym czasie miały się tam odbyć mistrzostwa Polski oraz kwalifikacje kadry do Pucharu Świata. Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego naprędce organizował wszystko w niemieckim Inzell. Reprezentacja jakoś sobie poradziła, ale - nomen omen - na lodzie została młodzież. Jak zatem można rozwijać łyżwiarstwo szybkie w naszym kraju bez lodu? Wyrasta na lidera polskich sprinterów. Może złamać magiczną granicę Lód w Polsce szybciej na otwartym obiekcie niż w hali. To uwstecznianie się W czasach, gdy w Polsce nie było jeszcze krytej hali lodowej, radzono sobie z tym problemem. Kiedy można było jeszcze chłodzić amoniakiem, to odkryte lodowiska w Polsce otwierane były nawet na początku października. Pamiętam, jak kilka lat temu trenerzy kadry awanturowali się, bo w październiku nie było jeszcze lodu na sztucznie mrożonym torze w Zakopanem. Wydano tam wówczas wiele milionów na nowoczesny system mrożenia, a i tak czekano na to, aż przyjdzie zima. Odkąd powstała w Polsce hala, otwierana przez samego Prezydenta RP Andrzeja Dudę, standardem miał być lód od września do marca. W takich warunkach można rozwijać ten sport w naszym kraju. I tu nie chodzi tylko o najlepszych naszych zawodników, ale przede wszystkim o młodzież. Hala miała być kołem zamachowym dla polskiego łyżwiarstwa. Teraz mamy jednak absurdalną sytuację. Od poniedziałku 13 listopada lód ma być na torze na warszawskich Stegnach. Przypominam, że to jest obiekt odkryty, a temperatury na zewnątrz wciąż oscylują w granicach 10 stopni Celsjusza. Tymczasem, jak usłyszałem od trenerów w Polsce, w hali Tomaszowie Mazowieckim lód ma się pojawić 28 listopada. To pierwsza taka sytuacja od sześciu lat, że młodzi łyżwiarze szybciej zaczną jeździć na zewnątrz niż w hali. To jest po prostu uwstecznianie się. Gorąca atmosfera. Trenerzy przebierają nogami. Na lód czekają jak na zbawienie Mrożenie lodu na Stegnach wywołało gorącą dyskusję. Na grupach w mediach społecznościowych aż wrze. Każdy chce wiedzieć, kiedy lód będzie i czy rzeczywiście to jest prawda. - Działaliśmy razem z Aktywną Warszawą. Wyprosiliśmy, by zrobili lód od 13 listopada. W tym wszystkim pojawiły się wielkie emocje, bo kiedy ruszyło mrożenie, to akurat w Warszawie pojawiło się ostre słońce i temperatura szybko podskoczyła, co nie sprzyja mrożeniu. Takich emocji nie było w polskim łyżwiarstwie od bardzo wielu lat. Teraz akurat mocno zależy nam na tym, by było jak najchłodniej. Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekają na lód. Na Stegnach planujemy zgrupowanie zaplecza, które zostanie zakończone zawodami Pucharu Polski - powiedział Konrad Niedźwiedzki, medalista olimpijski, a obecnie dyrektor sportowy w Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, w rozmowie z Interia Sport. Na zgrupowaniu w Warszawie ma się pojawić grupa kilkudziesięciu młodzików. Ma też się wyraźnie ochłodzić, co tylko pomoże łyżwiarzom. - Już na wiosnę padł taki pomysł, by zacząć mrozić tor na początku listopada. Zaproponowaliśmy to PZŁS. Dzięki temu, że przeprowadza on akcję szkoleniową na naszym torze, to Warszawa się spięła. Aktywna Warszawa pokazała, że można to zrobić i to w niesprzyjających warunkach, bo tak wysokie temperatury nie sprzyjają mrożeniu lodu. Prawda jest jednak taka, że całe środowisko łyżwiarskie czeka na lód. W poprzednich latach lód w Tomaszowie Mazowieckim był w październikach, więc to sprawiało, że na odkrytych torach czekaliśmy na mrożenie w bardziej sprzyjających warunkach. Teraz jednak, kiedy w hali tego lodu nie ma, to każdy przebierał nogami w oczekiwaniu na to, by przeprowadzić normalny trening - mówił Grzegorz Kałowski, trener w Warszawskim Towarzystwie Łyżwiarskim Stegny i prezes okręgowego związku, w rozmowie z Interia Sport. Rozgoryczeni zawodnicy. Warszawa czeka na halę Październik to już jest okres, w którym cały świat jeździ na lodzie, a w Polsce wciąż go jednak nie ma, a za nami pierwsza dekada listopada. Rozgoryczenia nie ukrywają także miejscowi zawodnicy. Damian Żurek, który właśnie w Tomaszowie Mazowieckim, z którego pochodzi, stawał na podium zawodów Pucharu Świata w łyżwiarstwie szybkim, tak mówił o problemach z lodem w rozmowie z Interia Sport: - Jestem zawiedziony tym, że w hali lodowej nie ma... lodu. Widziałem też wypowiedzi prezydenta miasta, który mówił, że nie będzie sponsorował polskiej kadry. To są naprawdę słabe zagrywki. To jedyny taki obiekt w Polsce, w którym można pod dachem trenować łyżwiarstwo szybkie, a tymczasem jest on przeznaczony do innych celów, choć przecież powstał dla nas. Mam nadzieję, że Arena Lodowa w Tomaszowie Mazowieckim trafi kiedyś pod zarządy Centralnego Ośrodka Sportu i wówczas będzie przeznaczona dla sportowców, a nie nie będzie służyła organizacji biesiad ludowych. Nie ma co ukrywać, że decyzja o budowie hali lodowej w Tomaszowie Mazowieckim wiązała się z dużym ryzykiem. Owszem, jest tam wiele klubów łyżwiarskich i hala na pewno tam jest potrzebna, ale jednak pierwszym wyborem powinno być Zakopane lub Warszawa. Tomaszów Mazowiecki jest zbyt małą miejscowością na to, by utrzymać taki obiekt. Inaczej byłoby, gdyby przeszedł on we władanie Centralnego Ośrodka Sportu. Tak będzie właśnie w Zakopanem. Tam łyżwiarze nie będą musieli się martwić o warunki. Lód powinni mieć od września do marca. Znowu odradza się temat budowy hali na Stegnach. Mocno w ten temat zaangażowane są władze Warszawy. Hala w stolicy sama powinna zarabiać na siebie, bo jest duże zainteresowanie. Wygląda na to, że w kolejnych latach Arena Lodowa w Tomaszowie Mazowieckim przestanie być już atrakcyjna, jak w pierwszych latach działalności. Wiele wskazuje na to, że w obiekcie, który miał być strategiczny dla polskiego łyżwiarstwa, lód zacznie się pojawiać w grudniu i będzie utrzymywany do lutego. Miasta - jak widać - po prostu nie stać na utrzymanie obiektu o takich charakterze. W Holandii, która jest cieplejszym krajem od Polski, lód na torach otwartych, ale zadaszonych, pojawia się w okolicach 15-20 września. Dach powoduje, że słońce tak nie operuje i maszyny są wydolne. Tam z kolei, gdzie są hale w Europie, nie ma w ogóle dyskusji czy w okresie od września do marca mrozić lód. Wszyscy doskonale znają przeznaczenie tych obiektów. Jedyna w Polsce hala lodowa bez lodu. Wielkie emocje. "Serce pęka". Prezydent miasta tłumaczy