Jak pisał Mariusz Zaruski, pierwszy naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (TOPR), a późniejszy generał brygady: "Pogrzeb 'Klimka' stał się żywiołową manifestacją sympatii, uznania i szacunku, które wśród wszystkich warstw społeczeństwa posiadał ten słynny przewodnik, wspaniały człowiek i świetny polski taternik". Klemens Bachleda urodził się około połowy XIX wieku w Zakopanem w biednej rodzinie góralskiej. Za chlebem i pracą jako nastolatek udał się na Węgry, a służbę wojskową odbył w Wiedniu. Po powrocie do Zakopanego, gdy w 1873 roku wybuchła epidemia cholery, z wielkim poświęceniem pielęgnował chorych. Przewodnictwa uczył się u najlepszych wówczas znawców Tatr Macieja Sieczki i Jędrzeja Wali. W 1883 roku został zaliczony w poczet przewodników II klasy Towarzystwa Tatrzańskiego, a kilka lat później do I klasy, co oznaczało, że "umie wodzić po całych Tatrach, bez względu na pogodę", jak precyzowano w spisie przewodników zamieszczonym w "Pamiętniku TT". Należał do pokolenia tatrzańskich eksploratorów. Był pierwszym zdobywcą wielu szczytów, w tym słynnego Ganku, pionierem zimowego taternictwa, m.in. w 1905 roku uczestniczył w pierwszym zimowym wejściu Żlebem Karczmarza na najwyższy szczyt Tatr - Gerlach. Znakomita orientacja w terenie, wytrzymałość, odwaga, uczciwość, ale także kultura osobista, uczynność i ofiarność wobec prowadzonych w góry turystów - to wszystko budowało jego legendę. Uczestniczył w pracach organizacyjnych TOPR-u, które powstało w październiku 1909 r., choć zabłąkanych turystów czy kontuzjowanych wspinaczy ratował już wcześniej. Na pierwszym walnym zebraniu organizacji został mianowany zastępcą Zaruskiego, Naczelnika Straży Ratunkowej. Zginął kilka miesięcy później w akcji po Stanisława Szulakiewicza, młodego wspinacza, na północnej ścianie Małego Jaworowego Szczytu (obecnie Tatry Słowackie). Ze względu na załamanie pogody i nadzwyczajnie trudne warunki - w burzy i deszczu przechodzącym w grad - Zaruski dał znak do odwrotu. Ok. 60-letni wówczas Bachleda nie chciał jednak rezygnować z udzielenie pomocy umierającemu taternikowi i sam poszedł w górę żlebem, skąd wydawało mu się ze słyszy głos. Chwilę później żlebem runęła kamienna lawina. Jego ciało odnaleziono po ponad tygodniu, Szulakiewicza także nie uratowano. O wydarzeniach na Małym Jaworowym Szczycie informowały wówczas niemal wszystkie polskie gazety w trzech zaborach. Imię Bachledy nosi kilka formacji skalnych w Tatrach, m.in. jeden z czterech wierzchołków Staroleśnego Szczytu (Klimkowa Turnia) oraz jedna z ulic w Zakopanem, prowadząca pod Gubałówkę. Autor: Olga Przybyłowicz