Ostatni mecz ćwierćfinałów tegorocznej edycji Pucharu Włoch odbył się dokładnie 11 stycznia - w spotkaniu tym drużyna Juventusu kompletnie rozbiła Frosinone, rozbijając przeciwników aż 4:0. Po blisko trzech miesiącach, wieczorem 2 kwietnia, "Stara Dama" rozpoczęła półfinały, podejmując na własnym terenie Lazio. Sprawa była przy tym o tyle ciekawa, że nieco wcześniej "Biancocelesti" ograli 1:0 "Bianconerich" w Serie A - i po prostu chcieli pójść za ciosem. Pierwszy gwizdek w starciu obu ekip wybrzmiał równo o 21.00 - w wyjściowym składzie gospodarzy niestety zabrakło zarówno leczącego kontuzję Arkadiusza Milika, jak i zastąpionego przez Mattię Perina Wojciecha Szczęsnego. Będzie nowy król. Szykują największy stadion na świecie, by wydrzeć finał mundialu Półfinał Pucharu Włoch. Juventus - Lazio: Przebieg i wynik meczu Mecz rozpoczął się od zaciętej walki w środkowej strefie boiska i dopiero w 4. minucie doszło do pierwszej bardziej zdecydowanej akcji którejkolwiek ze stron - wówczas to Gleison Bremer napędził akcję i dograł do Chiesy, który wymienił się szybko podaniem z Duszanem Vlahoviciem i... to było na tyle, bo podanie zwrotne od Serba do Włocha było zbyt mocne. Christos Mandas bez problemu przejął futbolówkę. Niedługo potem do Vlahovicia została również skierowana wrzutka ze strony Filipa Kosticia, natomiast z zamieszania w polu karnym drużyny przyjezdnej ponownie nie wyniknęło nic konkretnego. Nieskładne odegranie ze strony Westona McKenniego zostało ostatecznie wybite przez jednego z defensorów. Kolejne minuty upłynęły na strachu sztabu Lazio o zdrowie Zaccagniego, który ucierpiał po starciu z Gattim i pod znakiem... niedoszłego spalonego! W 10. minucie bowiem Andra Cambiaso został kopnięty w polu karnym przez nieuważnego Matiasa Vecino. Arbiter wpierw wskazał na wapno, ale po interwencji VAR wyszło na jaw, że przed faulem Cambiaso... był na pozycji spalonej. "Biancocelesti" odetchnęli z ulgą, choć jednocześnie musieli pogodzić się z utratą Mattii Zaccagniego, którego zastąpił Gustav Isaksen. Gdy mniej więcej mijał kwadrans gry, na uderzenie z daleka na bramkę Lazio zdecydował się Danilo - wyraźnie zabrakło mu jednak precyzji. Potem znowu obie strony powróciły do walki między jednym polem karnym a drugim, natomiast zarówno Mandas, jak i Perin nie mieli wiele pracy. W końcu w 21. minucie Felipe Anderson zdołał precyzyjnie ograć do Isaksena, a te huknął zza "szesnastki" - skończyło się na rzucie rożnym i dalszych atakach zespołu przyjezdnego, natomiast wszelkie nadzieje zostały tu dla podopiecznych Igora Tudora rozwiane po tym, jak Patric wykopnął futbolówkę wprost w trybuny. Klub z "Wiecznego Miasta" również i w kolejnych minutach szukał swej szansy w polu karnym "Juve", natomiast wszystko wyglądało mocno chaotycznie - po raz kolejny dosyć aktywny był tu Isaksen. Stadion w Piemoncie raz po raz rozbrzmiewał śpiewami kibiców i trzeba przyznać, że przez długi czas to na trybunach działo się więcej, niż na boisku. Swoisty impas przerwał na dobrą sprawę dopiero w 33. minucie Ciro Immobile, który starał się czarować pod bramką Perina - jego podanie jednak trafiło pod nogi jednego z rywali. Później to gospodarze nieco się przebudzili - dwójkowa akcja Cambiaso oraz Chiesy zakończyła się uderzeniem tego drugiego. Strzał został jednak zablokowany, a podyktowany korner znów nie został specjalnie wykorzystany przez graczy Massimiliano Allegriego. W 39. minucie Lazio miało dogodną szansę z rzutu wolnego - próba Luisa Alberto jednak nie przyniosła skutku, natomiast ten sam gracz niebawem postarał się o strzał z główki, który... spadł na poprzeczkę. Perin w tym przypadku zaspał i mało brakowało, a dla "Starej Damy" skończyłoby się to nieszczęściem. Trzy minuty później Juventus rozpoczął obiecujący atak - dośrodkowanie McKenniego z prawej flanki jednak nie dotarło ostatecznie do Chiesy. Niedługo później Manuel Locatelli również szukał swoją wrzutką któregoś z kompanów z drużyny, ale ponownie wszystko spaliło na panewce. Podobnie było w późniejszej ofensywie Lazio - Luis Alberto kompletnie nie zrozumiał się z Isaksenem, który całkiem rozminął się z futbolówką. Ostatecznie rezultat nie zmienił się do przerwy, choć już w doliczonym czasie gry kąśliwy strzał z daleka posłał Adrien Rabiot - Mandas po raz kolejny był jednak czujny. Tym samym piłkarze zeszli do szatni przy stanie 0:0. Po zmianie stron gra ponownie przybrała oblicze zaciętej rywalizacji w środkowej strefie i... braku konkretnych ataków. Dopiero w 50. minucie wydarzyło się coś naprawdę wartego odnotowania i... był go gol Federico Chiesy, który otrzymał kapitalne, długie podanie od Cambiaso. Włoch podprowadził lekko piłkę i precyzyjnym uderzeniem pokonał Mandasa. Było 1:0 dla gospodarzy. "Biancocelesti" nie zdołali szybko odpowiedzieć - mało tego, w 55. minucie "Juve" znowu przypuściło atak i tylko skuteczna interwencja jednego z obrońców sprawiła, że Rabiot nie był w stanie ani strzelić, ani oddać piłki któremuś z kolegów. Zaraz potem Vlahović próbował odważnego rajdu - trafił jednak wręcz na zaporę złożoną z rywali. Trzy minuty później zespół przyjezdny miał swoją dogodną szansę dzięki rzutowi wolnemu. Stały fragment gry został rozegrany przez Luisa Alberto, ale jego dośrodkowanie zostało wybite przez Gattiego. Później gra jeszcze chwilę utrzymywała się na połowie Juventusu, ale piłkarze Igora Tudora nie byli w stanie podejść zbyt blisko do bramki Perina. W 59. minucie tymczasem atak skrzydłem napędził McKennie - zagrał on w stronę Chiesy, a ten podał potem do Locatellego. Ten uderzył pry ziemi zza "szesnastki", ale trafił obok słupka. Nawet jednak gdyby padł gol, to nie zostałby uznany - sędzia dopatrzył się bowiem wcześniejszej ręki ze strony Federico Chiesy. Niejako w odpowiedzi z ofensywą ruszył Immobile - jego strzał został jednak zablokowany, podobnie jak "poprawka" Felipe Andersona. Nie minęło kilka mgnień oka i futbolówka była już w posiadaniu Mattii Perina, który spokojnie piłkę na przeciwległy kraniec boiska. W 64. minucie tymczasem drugi napastnik "Starej Damy", Duszan Vlahović, poszedł w ślady Chiesy i wpisał się na listę strzelców. McKennie obsłużył podaniem Serba, a ten poczarował w polu karnym, zwodząc kompletnie Alessio Romagnoliego. Mocne uderzenie było nie do obrony dla bramkarza gości - było 2:0, publiczność wybuchła radością. "Bianconeri" byli potem wręcz rozpędzeni - nieustannie naciskali oponentów, próbując dobić ich trzecią bramką. Bardzo dobrą szansę miał np. Gatti, którego główka wylądowała w 70. minucie obok słupka. Nieco wcześniej Chiesa domagał się jeszcze rzutu wolnego tuż sprzed pola karnego, ale sędzia nie dopatrzył się wcześniejszego faulu na nim. W 75. minucie Gleison Bremer na tyle mocno starł się z jednym z przeciwników, że przez dłuższy czas leżał na murawie i istniało realne zagrożenie, że będzie musiał zejść z murawy. Ostatecznie jednak - na szczęście dla "Juve" - roszada nie była tutaj konieczna. Po krótkiej przerwie w grze ekipa z Rzymu tymczasem nieco się przebudziła, natomiast każdorazowa próba ataku kończyła się interwencją obrony gospodarzy lub Bramkarza klubu z Piemontu. Lazio przypuściło atak też w 84. minucie, kiedy jednak Isaksen został po raz n-ty przyblokowany. Niedługo później, w ripoście, gospodarze zaczęli szturm na bramkę Mandasa - wszystko "nakręcił" Kenan Yildiz, który zgrał do Vlahovicia - ten oddał futbolówkę Timothy'emu Weahowi, natomiast jego próba została powstrzymana. Gol w tej sytuacji byłby już niczym wykonanie ciosu mizerykordią. Już w doliczonym czasie gry w ataku próbował błysnąć jeszcze Moise Kean, a zaraz po nim Kenan Yildiz, który znalazł sobie miejsce do oddania strzału między dwoma przeciwnikami. Choć jego uderzenie było mocno niecelne, to bez wątpienia należało go pochwalić za odważne postępowanie z piłką. Ostatecznie rezultat już się nie zmienił - Juventus wygrał 2:0 z Lazio i w ten sposób zdobył naprawdę solidną zaliczkę przed rewanżowym starciem na rzymskim Stadio Olimpico. Potyczka ta tymczasem w zasadzie odbędzie się już całkiem niedługo... Nagła zmiana decyzji Szczęsnego ws. gry w reprezentacji Polski? Nawałka mówi wprost Puchar Włoch. Już w środę kolejne półfinałowe emocje 3 kwietnia, również o godz. 21.00, do boju ruszy dwójka pozostałych półfinalistów Coppa Italia - czyli Fiorentina oraz Atalanta Bergamo. Rewanżowe spotkania 1/2 finału odbędą się tymczasem w dniach 23-24 kwietnia. Finał obejrzymy tymczasem 15 maja.