We Włoszech mało jest meczów o takim ciężarze gatunkowym, jak "Derby della Capitale", czyli derby stolicy między Lazio i AS Roma. W bieżącym sezonie złożyło się tak, że oprócz potyczek w Serie A obie drużyny trafiły na siebie jeszcze w krajowym pucharze, a konkretnie w ćwierćfinale tych rozgrywek. Ciekawostką jest fakt, że w poprzedniej rundzie Coppa Italia starcia "Giallorossich" i "Biancocelestich" dzielił blisko miesiąc - Lazio ograło bowiem Genoę na początku grudnia, natomiast Roma zatriumfowała nad Cremonese na początku nowego roku. 10 stycznia wydawało się to jednak zamierzchłą przeszłością... Wielka kłótnia w klubie Zielińskiego. Piłkarz nie wytrzymał. "Jesteś śmieciem" Puchar Włoch - ćwierćfinał. Przebieg meczu Lazio - AS Roma W pierwszej fazie spotkania nieco więcej konkretnych szans wypracowali sobie gracze Lazio, występujący tym razem w roli gospodarzy na współdzielonym na co dzień z rywalami Stadio Olimpico. Jeszcze w 20. minucie podopieczni Maurizio Sarriego nie zdołali wykorzystać dogodnej szansy z rzutu wolnego - futbolówka wylądowała wówczas w rękach Ruiego Patricio, dla którego jest to być może ostatnia już kampania w barwach ASR. Kilka minut później Portugalczyka próbował też zaskoczyć Lazzari - jego "bomba" została jednak przyblokowana przez Manciniego i cały atak spalił na panewce. Zawodnicy Jose Mourinho przez długi czas nie mogli znaleźć sobie dogodnej sposobności do wywiedzenia w pole obrońców rywali - choć napierać na bramkę próbował m.in. Paulo Dybala. W 41. minucie wydawało się, że Romie powiedzie się plan stworzenia zagrożenia pod bramką Mandasa - niedokładny rzut wolny w wykonaniu Paredesa sprawił jednak, że Kristensen nie zdołał opanować w porę piłki i ta znalazła się za linią końcową. Przed przerwą wydarzyły się jeszcze dwie istotne rzeczy: po pierwsze spotkanie musiało zostać na moment przerwane z powodu wrzucenia racy na murawę, po drugie zaś - już w doliczonym czasie - Gianluca Mancini dosłownie w ostatniej chwili w okolicach "piątki" wybił futbolówkę zanim zdołał dotrzeć do niej Matteo Guendouzi. Tak czy inaczej - po 45 minutach z okładem było 0:0. Co ciekawe starcie z poziomu trybun obserwował m.in. Zbigniew Boniek, niegdyś wyśmienity napastnik "Giallorossich": Po zmianie stron od atmosfera została od razu jeszcze mocniej podkręcona - już w 47. minucie Zaccagni miał szansę na otworzenie rezultatu, ale jego strzał główką w doskonałym stylu zatrzymał Patricio. Po chwili jednak Castellanos został sfaulowany w polu karnym przez nowy nabytek ASR - młodziutkiego Deana Huijsena. Arbiter Daniele Orsato nie od razu wskazał na wapno - szybka interwencja zespołu VAR rozwiała tu jednak wszelkie wątpliwości. Do "jedenastki" podszedł Mattia Zaccagni i bezwzględnie wykorzystał tę szansę, zupełnie wywodzą w pole golkipera oponentów. W 51. minucie było 1:0 dla Lazio. W 56. minucie "Biancocelesti" ruszyli z kolejną ofensywą - Felipe Anderson doskonale przedarł się w głąb "szesnastki" rywali, natomiast piłka trafiła do Castellanosa, który dosłownie w ostatniej chwili został przyblokowany przez Patricio. Dosłownie chwilę później Matias Vecino trafił obok słupka. Mourinho musiał reagować widząc, jak wokół jego drużyny zaciska się pętla - "ofiarą" tej sytuacji stał się Zalewski, który opuścił murawę w 58. minucie zostając zastąpionym przez Leonardo Spinazzolę. Jednocześnie na boisko wszedł również Azmoun w miejsce Karsdorpa. Kolejne minuty upłynęły raczej bez klarownych szans z obu stron, choć nieustannie sposobności do strzału szukał chociażby Romelu Lukaku. W okolicach 75. minuty doszło przy tym do absolutnie skandalicznego zachowania pseudokibiców Lazio - Edoardo Bove, który został zmieniony przez Stephana El Shaarawy'ego, zszedł za linię boczną, po czym został obrzucony szklanymi butelkami - jedna z nich trafiła go w tył głowy i choć na szczęście futboliście nie stało się nic poważnego, to władze ligi bez wątpienia rozpoczną śledztwo w tej sprawie. Najdogodniejsza szansa dla Romy na wyrównanie przyszła potem w 87. minucie - wówczas to Sardar Azmoun wykonał kąśliwy strzał, który po odbiciu się od ziemi zdołał odbić (na dwa razy) Christos Mandas. Dzięki prędkiej "poprawce" Greka do futbolówki nie zdążył dobiec Lorenzo Pellegrini, który inaczej bez wątpienia trafiłby do siatki. "Giallorossi" ewidentnie "poczuli krew" - mocno próbowali wyrównać, ale ich kolejne próby wyglądały już powoli na coraz bardziej rozpaczliwe. W 96. minucie tymczasem doszło do kolejnej pełnej nerwowości chwili - w wyniku spięcia między Pedro i Paredesem pierwszy z nich (a notabene zameldował się on na murawie dopiero w 68. minucie) obejrzał dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę. W międzyczasie na boisku znalazła się kolejna raca. W 98. minucie z przewrotki uderzał jeszcze Lukaku - nie było to jednak najczystsze uderzenie w jego wykonaniu. Chwilę później z boiska wyrzucony został Azmoun, który dwukrotnie uderzył Rovellę - najpierw w tył głowy, potem w policzek. Mecz zakończył się po 100 minutach - Lazio awansowało po bramce Zaccagniego z karnego. Po ostatnim gwizdku czerwony kartonik obejrzał jeszcze Mancini i był to ostatni akcent "piekielnego starcia". Wielki talent opuści Ekstraklasę. Ośmiocyfrowa oferta nie do odrzucenia? Puchar Włoch. Kolejna runda i kolejny hit? Triumfatorzy w półfinale Coppa Italia zmierzą się z kimś z pary Juventus - Frosinone - choć na papierze naturalnie to "Stara Dama" jest tu faworytem. Potyczka "Bianconerich" i "Canarinich" zaplanowana została na 11 stycznia, na godz. 21.00.