Ostatnie tygodnie obfitują w militarne sukcesy wojsk Ukrainy na froncie walk z Rosją. Obrona stołecznego Kijowa, potem oswobodzenie obwodu charkowskiego, a ostatnio wyzwolenie Chersonia. To ostatnie miasta jest kluczowe, gdyż praktycznie pozbawia rosyjskich najeźdźców możliwości zaatakowania Odessy, o czym marzyli oraz znacznie przybliża Ukrainę do celu maksimum tej wojny - wyzwolenia Krymu i Donbasu okupowanych od 2014 r. Nic zatem dziwnego, że radość w Ukrainie i wolnym świecie jest ogromna. Do świętowania wyzwolenia Chersońszczyzny dołączyli sportowcy. Weekend minął pod znakiem...arbuzów, które są symbolem tego regionu. Wiele klubów piłkarskich w swoich mediach społecznościowych akcentowało motywowy związane z arbuzem, a ich bramkarze podczas treningów bronili strzałów tym owocem, który zastępował piłkę. Arbiter Kateryna Monzul, która sędziowała we Lwowie mecz Szachtara Donieck z Zorią Ługańsk, zamiast piłki wyszła na murawę z arbuzem. Przebrani w stroje z wizerunkiem owocu wyszli również na zawody piłkarze Dynama Kijów, którzy potykali się z Kołosem Kowaliwka. Oba mecze zakończyły się remisem, ten pierwszy 2-2, drugi 0-0. Spotkanie we Lwowie obfitowało w sędziowskie kontrowersje, a to dlatego, że odbywało się bez systemu wideoweryfikacji. Liga ukraińska dysponuje dwoma urządzeniami VAR, jednak te zazwyczaj stacjonują w Kijowie. Kolejne mają być zamówione, ale jak na to wschodzie, w dodatku w czasie wojny - są ważniejsze sprawy. Od wyników ważniejsze jest to, że liga ukraińska w ogóle gra, co daje wytchnienie zmęczonemu barbarzyńską wojną narodowi. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że w ukraińskiej Premier Lidze, która rozgrywana jest bez udziału widzów prowadzi Dnipro, które ma na koncie 32 punkty, Szachtar ma 27, a Zoria 23. Dynamo Kijów jest dopiero piąte z 20 punktami. Maciej Słomiński, INTERIA