Słodko-gorzko kończy się dla polskich sympatyków futbolu listopad 2024. Zaledwie kilkanaście dni temu kadra pożegnała się z najwyższą dywizją Ligi Narodów UEFA. Co prawda humory kibicom poprawił Robert Lewandowski, który zdobył swoją setną bramkę w Champions League, ale za to w sobotę zaliczył on bezbarwny występ. Jego FC Barcelona u siebie poległa z Las Palmas. Gdy wydawało się, że miłośników futbolu z kraju nad Wisłą nie spotka dziś już nic dobrego, pojawił się nagle Krzysztof Piątek. 29-latek w starciu z Goztepe zaliczył chyba najlepszy mecz w karierze w barwach Basaksehiru. Nie dość, że zespół naszego rodaka rozbił u siebie rywali aż 4:1, kończąc przy okazji niechlubną serię dziesięciu pojedynków bez zwycięstwa, to na dodatek snajper rodem z Dzierżoniowa na murawie zaprezentował się perfekcyjnie. Wystarczy tylko spojrzeć na liczby. Polak dwukrotnie pokonał bramkarza przeciwników. I nie zamierzał na tym poprzestać, bo do dubletu dołożył asystę. Kto wie, czy 29-latek nie cieszyłby się z hat-tricka, gdyby nie decyzja Cagdasa Atana o zmianie. Turcy są pod olbrzymim wrażeniem dokonania "Biało-Czerwonego". Od razu po ostatnim gwizdku zaczęły się zachwyty z różnych stron kraju. Portal "aa.com.tr" przypomina choćby o klasyfikacji strzelców. I w niej Krzysztof Piątek plasuje się na samym szczycie z dorobkiem ośmiu trafień. Taką samą zdobycz mają tylko Ciro Immobile oraz Simon Banza. Jeszcze bardziej do myślenia dają noty wystawione przez popularny portal FlashScore. Napastnikowi przyznano prawie perfekcyjną ocenę - 9,9. Piątek bohaterem, ale grali też inni Polacy. Jeden z nich wrócił po ponad roku Co ciekawe, na popularnym "Pio" nie kończą się polskie wątki. Wspomnianym bramkarzem, który aż czterokrotnie wyciągał piłkę z siatki był Mateusz Lis. Ponadto na boisko po 576 dniach nieobecności powrócił Patryk Szysz.