Aryna Sabalenka nie cieszy się w Polsce najlepszą prasą. Białoruska gwiazda jest największą rywalką Igi Świątek w walce o najważniejsze tenisowe trofea - ten fakt w połączeniu z jej narodowością, wcześniejszym podejściem do niektórych spraw związanych z polityką oraz nerwowym zachowaniem na korcie, powoduje negatywne odczucia u wielu kibiców. Jednak czy gdy kończy się mecz, Aryna Sabalenka nadal pozostaje tą samą nerwową i, dla niektórych, antypatyczną kobietą? Relacje osób, które widziały jej zachowanie poza kortem, świadczą o tym, że jest wręcz odwrotnie. Nie taka Sabalenka straszna, jak ją malują. Ignacik zdradza kulisy ich spotkania Bartosz Ignacik z "Canal+ Sport" w programie "Raport z Cancun" zdradził, że po półfinałowym meczu Igi Świątek z Aryną Sabalenką, spotkał się z Białorusinką za kulisami. W trakcie tego spotkania dotychczasowa lidera rankingu WTA niejednokrotnie dała się ponieść negatywnym emocjom, a w kluczowym momencie drugiego seta roztrzaskała swoją rakietę o kort. Okazuje się jednak, że gdy tylko pojedynek się zakończył, Sabalenka potrafiła zachować wielką klasę i normalnie porozmawiać z polskim dziennikarzem. Bartoszowi Ignacikowi wtórowała Joanna Sakowicz-Kostecka, która ma bardzo podobne zdanie na temat Aryny Sabalenki jako człowieka. Białorusini zobaczyli, co zrobiła Iga Świątek w finale. No i się zaczęło - Gdyby Aryna Sabalenka miała inną narodowość, to byłaby w Polsce naprawdę lubiana. Spodziewałam się, że przyjdzie na konferencję po meczu z oznakami płaczu, a ona przyszła i od początku mówiła o tym, jak dobrze grała Iga - dodała Sakowicz-Kostecka. Dla Aryny Sabalenki porażka z Igą Świątek była wyjątkowo bolesna, ale również zasłużona. Polka na korcie była od niej lepsza w każdym aspekcie gry, co Białorusinka potrafiła znieść z wielką klasą i pokorą. Kilka sekund po zakończeniu tego meczu ustępująca liderka rankingu WTA podeszła do Polki i z uśmiechem pogratulowała jej awansu do finału.