Dominika Cibulkova to postać doskonale znana fanom tenisa. Słowaczka status profesjonalny otrzymała w 2004 roku i przed piętnaście kolejnych lat dumnie reprezentowała swój kraj na arenach międzynarodowych. Pochodząca z Bratysławy tenisistka co prawda nie wygrała ani jednego turnieju wielkoszlemowego, udało jej się jednak wedrzeć do światowej czołówki - najwyżej w rankingu 34-latka plasowała się na czwartej pozycji. Było to w marcu 2017 roku. W sezonie poprzednim Słowaczka wygrała BNP Paribas WTA Finals w Singapurze, zdobywając tytuł mistrzowski. A jednak, rywalka Świątek odchodzi od tenisa. Oficjalnie ogłosiła swoje plany Dominika Cibulkova wprost o pracy WTA. "Tu jest sporo do poprawy w tym momencie" Choć słowacka gwiazda swoją przygodę z zawodowym tenisem zakończyła w roku 2019, nadal bacznie śledzi poczynania swoich koleżanek po fachu. W rozmowie z serwisem "WP Sportowe Fakty" 34-latka przyznała, że ma wielki szacunek do biorących teraz udział w turnieju WTA Finals Igi Świątek i Aryny Sabalenki. Jej zdaniem tytuł mistrzyni może wywalczyć jednak inna zawodniczka, a mianowicie reprezentantka Stanów Zjednoczonych - Jessica Pegula. "To moja cicha, no dobra, bardzo cicha faworytka. Ale kto wie" - przyznała. Zwyciężczyni kończącego sezon turnieju z 2016 roku przyznała, że nie podoba jej się sposób, w jaki zorganizowano tegoroczną edycję imprezy w Cancun. Jak sama przyznała, w czasach, kiedy rywalizowała ona na korcie, nie było mowy o jakichkolwiek niedociągnięciach ze strony WTA. Uwadze Cibulkovej nie umknął także narastający konflikt pomiędzy władzami tenisa a zawodniczkami. Od dłuższego czasu trwa walka m.in. o wyrównanie zarobków kobiet i mężczyzn w tenisie. Słowaczka ma na ten temat jasne zdanie. Problem, który w ostatnim czasie zauważyła była tenisistka, to wyjątkowo intensywne sezony, podczas których zawodniczki zmuszone są do częstych podróży. "Kalendarz i logistyka powinny sprzyjać zawodniczkom, tak się powinno to robić, aby te najlepsze zachęcać do gry, a nie zniechęcać. Pamiętam, że gdy na przykład grałyśmy w Azji, to było to tak ustawiane, że było tam kilka turniejów z rzędu. I dłużej zostawałyśmy na jednym kontynencie. Miało to sens. I chyba tu jest sporo do poprawy w tym momencie" - przyznała. Afera w WTA Finals przybiera na sile. Czesi wściekli do granic. "To kłamstwo"