Do wybuchu pandemii WTA Finals odbywało się w Chinach - tam kończył się sezon, tenisistki zostawały po prostu w tym kraju na dłużej. Gdy jednak "Państwo Środka" zamknęło się dla sportu, tenisowe organizacje zaczęły mieć spore problemy. ATP poradziło sobie z nim bez większych problemów, w WTA - tradycyjnie - problemy zaś narastają. W 2021 roku za organizację wzięła się meksykańska Guadalajara, rok później imprezę przeniesiono do pustawej hali w Fort Worth w Teksasie, w tym sezonie też długo nie było wiadomo, gdzie ona się odbędzie. Ostatecznie wczesną jesienią wybór padł na meksykański kurort Cancun, choć chętna ugoszczenia najlepszych tenisistek na świecie była też czeska Ostrawa, która straciła turniej WTA 500. Rada Zawodniczek też optowała za Meksykiem. Było jedno duże niebezpieczeństwo Ten wybór nie spotkał się z uznaniem w Europie, a sama organizacja zawodów w Cancunie budzi spore wątpliwości. Przede wszystkim to, że dopiero w sobotę oddano do użytku główną arenę zawodów, na której wczorajszego wieczora rozpoczęły się finały. Zawodniczki musiały trenować na kortach przy hotelach, do tego bardzo niepewna jest pogoda na wybrzeżu Meksyku. Jak się jednak okazuje, za tą kandydaturą były same zawodniczki, a przynajmniej ich przedstawicielki z ośmioosobowej Rady Zawodniczek, która ma dla WTA czy ITF tylko znaczenie doradcze. Do września w składzie tego gremium była Polka Magda Linette - wtedy, po głosowaniu, jej miejsce zajęła Daria Saville. - Meksyk był najlepszy, bo była stuprocentowa gwarancja, że wszyscy mogą przyjechać. Mieli też największą pulę na nagrody. Zdradziła przy tym, że chodziło o występ Białorusinki, czyli w tym wypadku - prawdopodobnie Aryny Sabalenki. Choć wśród deblistek jest też Rosjanka Wiera Zwonariowa, której przykład jest akurat odpowiedzią, skąd te obawy. Rosjanka nie zagrała w Polsce, podobnie było w Czechach. Tenisowy świat o tym pamiętał W lipcu Zwonariowa, wielokrotna wielkoszlemowa mistrzyni w grze podwójnej, nie została wpuszczona do Polski - tu miała grać w turnieju WTA 250. Zawrócono ją na granicy. "Rosjanka znajdująca się na liście osób, których pobyt jest niepożądany na terytorium RP, nie została wpuszczona przez Straż Graniczną ze względów bezpieczeństwa państwa i ochrony bezpieczeństwa publicznego - tłumaczyło Ministerstersow Spraw Wewnętrznych i Administracji. Podobnie zaś już tydzień później postąpili Czesi przed turniejem WTA 250 w Pradze - też odmówili zawodniczkom z Rosji możliwości gry w eliminacjach i turnieju głównym. Podobne karencje mogłyby też dotyczyć tenisistki z Białorusi, w tym zaś wypadku: Sabalenki. - Na tej płaszczyźnie to się właśnie rozgrywało: czy chcemy mieć święty spokój, że ten turniej się odbędzie, czy też do końca nie wiemy, co się może wydarzyć i ryzykujemy tak dużą ilość pieniędzy. A to najważniejszy turniej WTA w tym roku. Decyzje są skomplikowane, tak trudne, bo jest wiele w nich szczegółów. To nie tak, że mamy jedno miejsce i jedno miasto, jedną agencję za tym wszystkim. Taka agencja ma też inne imprezy w swoim pakiecie - tłumaczy Magda Linette. Zawodniczki nie wiedziały, kiedy skończy się budowa kortu. Patrzyły na coś innego Zawodniczka AZS Poznań zapewnia, że podczas swojego wyboru preferowanego miejsca organizacji zawodów Rada Zawodniczek nie wiedziała, kiedy choćby skończy się budowa kortu. - My wiedziałyśmy, że kort będzie zbudowany, dostałyśmy na to gwarancję. Wiedziałyśmy też, że stanie w pięknym miejscu, do tego Ostrawa nie miała hotelu pięciogwiazdkowego. A zależało nam na tym, by dziewczyny w finale sezonu znalazły się w spektakularnym miejscu, że to będzie wyjątkowy resort. A nie w hotelu z trzema czy czterema gwiazdkami, w szarym miejscu - dodaje. Przyznała też, że zaufanie wzbudzili organizatorzy turnieju w Meksyku, którzy są już znani w tym świecie. - Wydawało nam się, że to może bardzo fajnie wyglądać, bo znamy ludzi, którzy zdecydowali się na organizację. Oni tworzą też turniej w Guadalajarze i robią tam niesamowite rzeczy dla zawodniczek. Ja akurat nie lubię grać na wysokościach, ale sam turniej jest tam niezwykle przyjazny, kapitalnie zorganizowany - mówi. I dodaje: - A proszę uwierzyć: są różnice w turniejach rangi 1000: w jednych można o wiele poprosić, w innych liczy się każdą złotówkę. I wiedziałyśmy, że z takimi przyjaznymi ludźmi mamy do czynienia w Cancunie - opowiada poznańska tenisistka. Zarazem liczy na to, że WTA w końcu podpisze z kimś umowę na dłużej. - Byłam teraz w Zhuhai, nasz turniej też był znakomicie zorganizowany, ale to pokazuje, że pozycję buduje się latami. Rzadko kiedy to się staje w pierwszym roku - kończy. Dziś w Cancunie swój pierwszy mecz rozegra Iga Świątek - początek jej starcia z Markétą Vondroušovą nie przed godz. 23 polskiego czasu.