Pegula i Gauff rozbiły Świątek, a potem napisały smutną historię. Amerykanki już poza Wimbledonem
Tegoroczny Wimbledon już w pierwszej rundzie obrodził w olbrzymie sensacje zarówno u panów, jak i u pań. Wystarczy powiedzieć, że w drugiej rundzie w obu przypadkach nie zagrają światowe "trójki", a więc Alexander Zverev i Jessica Pegula, a u pań dodatkowo odpadła także Coco Gauff. To pierwsza taka sytuacja w erze open, gdy w pierwszej rundzie Wielkiego Szlema odpadły zawodniczki z drugiego i trzeciego miejsca w rankingu. Obie panie niedawno sprawiły sporą przykrość Idze Świątek.

Przed każdym kolejnym turniejem rangi Wielkiego Szlema portale branżowe tworzą swoje "power rankingi", a więc coś w rodzaju zestawienia sił przed pierwszym meczem. W ostatnich latach u pań w tym kontekście niewiele się zmienia. Zawsze w ścisłej czołówce znajduje się bowiem trójka tych zdecydowanie najlepszych, a więc Aryna Sabalenka, Iga Świątek oraz Coco Gauff. Amerykanka, Białorusinka oraz Polka zdominowały rywalizację o te najważniejsze tytuły. Na czternaście ostatnich Wielkich Szlemów ten tercet wygrał aż dziewięciokrotnie.
Niedawno zakończona impreza tej rangi na kortach imienia Rolanda Garrosa padła łupem Gauff, która w finale pokonała Arynę Sabalenkę w naprawdę imponującym stylu. W trakcie przygotowań do występu w Paryżu Amerykanka bardzo boleśnie rozbiła Igę Świątek na nawierzchni ziemnej w Madrycie. Panie spotkały się w półfinale turnieju rangi WTA 1000 w stolicy Hiszpanii i była to zdecydowanie najbardziej bolesna rywalizacja Świątek z Gauff dla naszej gwiazdy, bo Polka przegrała 1:6, 1:6 w ledwie 66 minut.
Pegula i Gauff napisały historię w Wimbledonie. Wcześniej pokonały Świątek
To nie koniec trudnych wspomnień Świątek związanych rywalkami z USA w ostatnich miesiącach. Kolejne wiąże się z walką o pierwszy w karierze tytuł na trawie - w turnieju WTA 500 w Bad Homburg. Po drugiej stronie siatki stała Jessica Pegula, która na tej nawierzchni jest bardzo groźna i udowodniła to w meczu z naszą gwiazdą. Choć spotkanie było bardzo wyrównane, to ostatecznie niestety Pegula wygrała finał 6:4, 7:5 i sięgnęła po swoje wymarzone trofeum. To sprawiało oczywiście, że zarówno Pegula, jak i Gauff znajdowały się bardzo wysoko na liście faworytek do wygranej w Wimbledonie.
Przed startem turnieju nikt nie zakładał tego, co wydarzyło się na londyńskich kortach i to już na etapie pierwszej rundy. Tegoroczna impreza pełna jest niespodzianek i sensacji. Dwie z nich były udziałem właśnie Gauff oraz Peguli. Starsza z Amerykanek w pierwszej rundzie była kompletnie bezradna w rywalizacji ze 116. na świecie Elisabettą Cocciaretto. Amerykanka przegrała 2:6, 3:6. Jej los kilka godzin później podzieliła właśnie Gauff, która mierzyła się z groźną Dajaną Jastremską.
Ukrainka postawiła nadspodziewanie duży opór, co ostatecznie przełożyło się na sensacyjną porażkę Gauff 6(3):7, 1:6. Dzięki temu wszystkiemu Amerykanki zapisały się na kartach historii, choć z pewnością nie w ten sposób chciałyby to zrobić. To pierwsza sytuacja w erze open (od 1968 roku przyp. red.), gdy turniejowa "dwójka" - Gauff oraz "trójka" - Pegula pożegnały się z rywalizacją w Wielkim Szlemie już na etapie pierwszej rundy, a mówimy przecież o ponad 50 latach historii. Jakby tego było mało, można dodać także, że z turnieju panów odpadł Alexander Zverev, który rozstawiony był z "trójką". Na całe szczęście pierwszą rundę bez problemów przeszła Iga Świątek, która pokonała Polinę Kudermietową.


