Awans Majchrzaka i nagła decyzja o wycofaniu. Polak już swój cel osiągnął
Nic, dosłownie nic nie wskazywało na to, że Kamil Majchrzak odniesie w Londynie swój życiowy sukces. Do Anglii przyleciał po siedmiu przegranych meczach z rzędu, w tym i na trawie. A w Wimbledonie gra historyczny turniej, pokonując 6:3, 7:6 (4), 7:6 (6) Arthura Rinderknecha pierwszy raz w karierze awansował do czwartej rundy Szlema. I właśnie zapewnił sobie grę w głównej drabince US Open, co jeszcze na początku tygodnia wcale nie było pewne. I w związku z tym Polak oficjalnie wycofał się występu w challengerze ATP w Brunszwiku.

W całej długiej karierze Kamil Majchrzak, 29-letni tenisista rodem z Piotrkowa Trybunalskiego, jeszcze nigdy nie zagrał w czwartej rundzie wielkoszlemowego turnieju - mówimy oczywiście o zmaganiach profesjonalistów. Nigdy nie dobrnął do drugiego tygodnia zmagań, a tej sztuki dokonał właśnie w Londynie.
Jeszcze półtora roku temu Polak był w tenisowym niebycie - od zera wznawiał karierę po zawieszeniu przez ITIA na 13 miesięcy. Dokładnie wtedy kończył swój pierwszy turniej, ITF M15 w Monastyrze, do którego i tak dostał dziką kartę, do jego kwalifikacji. W ciągu ośmiu miesięcy zdołał na tyle dźwignąć się w rankingu, że mógł startować w kwalifikacjach US Open. W styczniu w Melbourne już je przebrnął, zagrał w głównej drabince.
A teraz zrobił kolejny krok - o tyle istotny, że te dwa tygodnie podczas trwania Wimbledonu dodatkowo decydowały o ewentualnym miejscu dla Polaka w US Open.
Szalony piątek Kamila Majchrzaka. Historyczny awans w Wimbledonie. I wycofanie z challengera ATP. Już nie ma konieczności gry w Niemczech
Wimbledon Polak zaczynał jako 109. zawodnik w rankingu ATP, potrzebował awansu o co najmniej 10 pozycji, a dla pewności, o kilkanaście miejsc, by mieć miejsce w głównej drabince w Nowym Jorku. Dlaczego? Zgłoszenia zamykane są bowiem na 42 dni przed startem zmagań - to nastąpi na bazie najbliższej aktualizacji rankingu. Czyli właśnie po Wimbledonie.
Gdy w środę Majchrzak pokonał Amerykanina Ethana Quinna, w rankingu ATP "na żywo" był na 96. pozycji. Rywale wciąż jeszcze grali, dziś Polak był już 99. A przecież niektórzy "sąsiedzi" w rankingu mają jeszcze przed sobą grę w przyszłym tygodniu w challengerach ATP - tych jest kilka. Podobną opcję zagwarantował sobie też Polak, zgłosił się do turnieju ATP 125 w Brunszwiku.

Co więc zrobił Kamil? Postawił wszystko va banque.
W piątek wycofał się ze zmagań w Niemczech, podobnie jak i np. Aleksander Szewczenko czy Christian Garin. A później rozwiał sprawę - zwycięstwo nad Rinderknechem zapewniło mu kolejnych 100 punktów do rankingu za czwartą rundę i wirtualny awans na 79. pozycję. W grze w Wimbledonie pozostało jeszcze tylko pięciu zawodników znajdujących się za Polakiem, kilku kolejnych wystąpi w przyszłym tygodniu. Miejsce dla Kamila w głównej drabince US Open jest już jednak pewne!
A w niedzielę Polak powalczy o historyczny ćwierćfinał - z Portugalczykiem Nuno Borgesem lub Rosjaninem Karenem Chaczanowem.
A po Wimbledonie Kamil ma w planach dwa turnieje ATP 250 - w Gstaad i Umagu. W obu ma miejscach w głównych drabinkach.
