Od pierwszych wymian widać było, że mierzą się tenisistki grające na bardzo zbliżonym poziomie. Walczyły zaciekle o każdą piłkę, dosłownie punkt za punkt. Jedna i druga, choć momentami przy swoich podaniach znajdowały się w trudnym położeniu, utrzymywały serwis. W efekcie nie byliśmy świadkami żadnego przełamania, a set rozstrzygnął się dopiero w tie-breaku. W nim już dochodziło do breaków, pierwsza błąd popełniła Białorusinka, ale na końcu to ona wzniosła rękę w geście triumfu. Tłum chciał, aby Aryna Sabalenka przegrała. A później doszło do tej sceny w szatni W drugiej partii było jeszcze więcej emocji. Gdy przełamana została Jabeur w piątym gemie, mogło się wydawać, że druga zawodniczka świata jest coraz bliżej końcowego zwycięstwa i wyprzedzenia Igi Świątek na szczycie rankingu WTA. Bogactwo na Wimbledonie. Za jeden dzień płacą fortunę Sabalenka "spięła się" na korcie. "Znów załamuje się psychicznie" Tunezyjka miała jednak dodatkowego "zawodnika" po swojej stronie, a mianowicie publiczność. Naturalnie pod adresem Sabalenki również rozlegały się brawa i okrzyki podziwu, gdy efektownie zdobywała punkty, ale nie da się ukryć, że na dużo większą wrzawę mogła liczyć przeciwniczka faworytki. Kulminacją wsparcia były wydarzenia z ósmego gema, przy prowadzeniu Sabalenki w drugim secie 4:3. Białorusinka miała podanie, ale jakby trochę się spięła. - Znów załamuje się psychicznie - skomentował ktoś na trybunach. I być może faktycznie coś takiego miało miejsce, a dodatkowo nie budowało jej zachowanie publiczności. Gdy w końcu, w rzeczonym gemie, doszło do przełamania, byliśmy świadkami scen, jakby kibice oto już nagradzali końcową triumfatorkę. Mnóstwo osób wstało, a przede wszystkim rozległy się rzęsiste oklaski. Jabeur grała bardzo pewnie, wybierała trudne rozwiązania na korcie. Po chwili wygrała przy swoim serwisie, a za moment dokonała drugiego przełamania w tym meczu. Artur Gac, Wimbledon