Pogoda nie rozpieszcza fanów Wimbledonu. Deszcz storpedował przeprowadzenie wszystkich spotkań na kortach zewnętrznych, a przecież wciąż nie został dokończony komplet meczów z poniedziałku. We wtorkowe popołudnie w akcji byli tylko tenisiści na korcie centralnym oraz obiekcie nr 1. Na głównej arenie zmagań jako pierwsi pojawili się Carlos Alcaraz i Jeremy Chardy. Obu tenisistów dzieli szesnaście lat różnicy (najwięcej spośród wszystkich spotkań pierwszej rundy turnieju panów), ale również przepaść, jeśli chodzi o dyspozycję sportową i ranking. Przypomnijmy, że starszy z nich jest 542. w zestawieniu ATP, a w Londynie gra tylko z powodu tzw. "zamrożonego rankingu" po kontuzji. Pierwszy set potrwał zaledwie 23 minuty i zakończył się "bajglem", czyli wynikiem 6:0. Hiszpanowi wszystko przychodziło z łatwością, a Francuz miał wielkie problemy z wyrzutem piłki do serwisu, co nie zdarza się zbyt często na tym poziomie. Co będzie z Igą Świątek za kilkanaście lat? Polka porównała się z legendą Wimbledon 2023. Niespotykane problemy Jeremy'ego Chardy'ego z wyrzutem piłki do serwisu Gracz urodzony w Pau nie może zrzucać winy na żaden zewnętrzny czynnik, bo dach był przecież zamknięty - były to wyłącznie jego błędy techniczne, czego nie zamierzał ukrywać, uśmiechając się do swoich trenerów. Przy podaniu Alcaraza także nie szło mu dobrze. Druga partia nie przyniosła przełomu. Chardy dał się przełamać już w pierwszym gemie. Gdy stało się to drugi raz, nikt nie miał wątpliwości, że triumfator zeszłorocznego US Open nie wypuści z rąk prowadzenia 4:1. Zawodnik z El Palmar podwyższył prowadzenie w setach bez żadnych komplikacji. Iga Świątek zagra w Warszawie. "Nie będzie kunktatorstwa" "Schody" zaczęły się jednak nieoczekiwanie w trzeciej odsłonie rywalizacji. 36-latek na jej początku dwukrotnie podtrzymał podanie, co już samo w sobie było małym sukcesem. Nie miał wiele do stracenia, więc zachowywał spokój - nie przydarzały mu się problemy z wyrzutem, obronił dwa break pointy, by po chwili przełamać Hiszpana i wyjść na dwugemowe prowadzenie. Szybko je wypuścił i na tablicy zrobiło się 4:4, a następnie 5:5. W końcówce więcej zimnej krwi zachowała światowa "jedynka". Następca Rafaela Nadala przełamał oponenta na 6:5 i serwisem "dokończył" spotkanie.