Notowana na 76. miejscu w rankingu WTA Switolina surowo obeszła się z przeciwniczką, która w wieku 43 lat przegrywa już coraz bardziej z nieuchronnym starzeniem się, a w jej przypadku także krańcowym wyeksploatowaniem organizmu. Pięciokrotna mistrzyni Wimbledonu jest, a w zasadzie była najstarszą uczestniczką tegorocznego turnieju i czwartą najstarszą w historii. Falująca dyspozycja, a przede wszystkim problemy, wszak jej prawe kolano było w trakcie spotkania opatrywane dwukrotnie, spowodowała, że nie zapisała efektownego rozdziału w swoim 24. turnieju na londyńskiej trawie. Elina Switolina: Czuję duże wsparcie ze strony ludzi w Anglii Powody do radości miała z kolei Switolina. Urodzona w Odessie 28-latka, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich w Tokio, w meczu, który ze względu na osobę Amerykanki ogniskował ogromną uwagę, efektownie zameldowała się w drugiej rundzie. Niesportowe zachowanie Williams. Fani zniesmaczeni, gwiazda musi się tłumaczyć Po spotkaniu odpowiadała nie tylko na pytania stricte sportowe, ale także te, związane z rosyjskimi i białoruskimi tenisistami. Ci tym razem, nie tak jak przed rokiem, zostali dopuszczeni do rywalizacji. Jeszcze w sobotę Ukrainka mówiła o pewnym rozczarowaniu. Tym bardziej zasadne było dowiedzenie się, jak z perspektywy pierwszych godzin ocenia tę sytuację, czy jej doskwiera, a może dodatkowo sama odczuwa dużo większe wsparcie fanów. Tenisistka dodała, że jest w stałym kontakcie ze swoimi najbliższymi. - Rozmawiamy prawie codziennie - przyznała. I nadmieniła o bliskiej swojemu sercu babci. - Z babcią rozmawiam niemal dzień w dzień. Mój tata również był na Ukrainie. Stale jestem z nimi w kontakcie, kiedy tylko mam wolną chwilę, to zawsze sprawdzam co u nich - opowiadała tenisistka. Potwierdziła, że jej tata często podróżuje w obu kierunkach, natomiast inaczej sytuacja wygląda z kochaną babcią. - Babcia nieprzerwanie tam przebywa. Ma ponad 85 lat, więc trudno jej podróżować. Zdrowie nie pozwala jej na wyjazd z Ukrainy. Poza tym to jest jej kraj, kocha swój dom. Jednak przede wszystkim chodzi o to, że niemożliwe dla niej byłoby opuszczenie miasta - smutno podsumowała Switolina. Artur Gac, Wimbledon