Switolina w Wimbledonie pokonała cztery triumfatorki imprez wielkoszlemowych. Kolejno wygrywała z: Amerykankami Venus Williams i Sofią Kenin, Białorusinką Wiktorią Azarenką, a wreszcie Polką Igą Świątek. Zatrzymała ją dopiero Czeszka Vondroušova, zwyciężając 6:3, 6:3. Ukrainka była po tym spotkaniu bardzo zawiedziona, ale równocześnie mocno wzruszona, gdy mówiła o wsparciu, jakie otrzymała z kraju. "Dostałem wiele wiadomości od różnych osób. To niewiarygodne, że byli ze mną przez ten cały czas. Mam nadzieję, że to będzie trwać dalej" - powiedziała Switolina. Finalistka Wimbledonu założyła się z trenerem. Zdradza szczegóły "Mam nadzieję, że to fundament, na którym mogę budować. Potrzeba mi kilku dni, aby przemyśleć wszystko, co się wydarzyło w Londynie, ponieważ cały czas byłam mocno skoncentrowana" - dodała. Według niej urodzenie córeczki Skai, a także wojna na Ukrainie zmieniły jej podejście do tenisa i porażki na korcie nie są już teraz taką katastrofą, jak bywały wcześniej, ponieważ na świecie są ważniejsze rzeczy. Przyznała też, że bardzo dużo dźwiga na swoich barkach. "Na pewno to duża motywacja, ale to też duża odpowiedzialność, dużo napięcia. Staram się to równoważyć jak tylko mogę. Czasami tego może być jednak za dużo" - stwierdziła Switolina. Mecze rodaczki z loży królewskiej oglądał Wadym Prystajko, ambasador Ukrainy w Wielkiej Brytanii, a do jej występów odniósł się też Sierhij Stachowski. On moment chwały na Wimbledonie przeżywał 10 lat temu, kiedy na korcie centralnym pokonał Rogera Federera, a teraz walczy z bronią w ręku o wolność Ukrainy. Jabeur już myślała o grze, a tu zjawiła się...ona. Ależ scena z Wimbledonu W sobotnim finale gry pojedynczej kobiety rywalką Vondroušovej będzie Tunezyjka Ons Jabeur. Dla każdej z nich triumf będzie premierowym w Wielkim Szlemie.