W pierwszą partię obie zawodniczki weszły źle, na powitanie tracąc po pierwszym swoim podaniu. Później set zaczął układać się pod dyktando Graczewej, a Sabalenka nie mogła złapać właściwego rytmu. Aryna Sabalenka: To było szalone, szalone przeżycie - To był naprawdę ciężki mecz. Jestem bardzo szczęśliwa, że udało mi się przejść przez to w drugim secie, aż wreszcie odnalazłam swoją grę. Ja po prostu nie grałam dzisiaj swojego najlepszego tenisa. To było naprawdę szalone, szalone przeżycie. Później zmieniłam naciąg, zaczęłam dostosowywać swoją grę i czułam się lepiej na korcie - dzieliła się wrażeniami Białorusinka. - Powtarzałam sobie: "walcz dalej, próbuj dalej, a prawdopodobnie będziesz w stanie odwrócić tę grę". Mecz był supertrudny, a ja jestem bardzo szczęśliwa, że wygrałam - powtórzyła Białorusinka. Gdy pojedynek wkraczał w drugim secie w końcową fazę, a losy wiceliderki WTA wisiały na włosku, dodawała sobie animuszu na korcie. Zwłaszcza jeden moment, gdy mocno krzyknęła, zapadł w pamięć. Aryna Sabalenka: Martwiłam się reakcją trybun na Wimbledonie Gwiazda kobiecego tenisa szczerze odniosła się także do swoich niepokojów, związanych z powrotem - po rocznej nieobecności z powodu wojny w Ukrainie - na korty Wimbledonu. Przed rokiem Białorusinów i Rosjan nie było w tym wielkoszlemowym turnieju, dlatego niektórzy wracają tu z duszą na ramieniu. Nie inaczej było z Sabalenką, o czym szczerze opowiedziała. - Tak, trochę się martwiłam, jak to będzie po tym, jak nie graliśmy tutaj w zeszłym roku. Teraz, kiedy doświadczam tego całego wsparcia, czuję się niesamowicie. Bardzo się cieszę, że mogę tu być i grać przed tymi widzami. Dla mnie bardzo ważne jest czuć wsparcie na meczu. Jestem naprawdę wdzięczna za całe wsparcie. To była niesamowita atmosfera i niesamowitym uczuciem jest granie tutaj. Artur Gac, Wimbledon