Hubert Hurkacz, gdy kiedyś zakończy podbijanie kortów, mógłby zrobić równie imponującą karierę jako trener mentalny. Choć wszyscy wokół już mówią, że gra w Londynie tak, jak w swoim najlepszym 2021 roku, gdy odpadł dopiero w półfinale, nasz as zachowuje absolutnie stoicki spokój. - Dobrze dzisiaj serwowałem, a dzięki wyższej temperaturze piłki też trochę szybciej latały. Na pewno zagrałem w tym spotkaniu dużo wolejów, ale z drugiej strony Musetti grał dobre passing shoty, więc nie było łatwo wygrywać wiele piłek przy siatce. Jednak starałem się cały czas wywierać na nim presję, bo właśnie taka jest trawa. Preferuje ona grę agresywną - podkreślił Hurkacz. Hubert Hurkacz potwierdza: Pewność siebie idzie w górę Na razie w tym turnieju Hurkacz idzie jak burza. Za nim trzy spotkania, wszystkie wygrane bez straty seta. O ile dwóch wcześniejszych przeciwników było niżej notowanych, o tyle Włoch już naprawdę zapowiadał się na solidną przeszkodę. Jeśli nawet pojawiły się momenty, gdy Hurkacz wypadał z rytmu, bardzo szybko znajdował receptę na rywala. - Na razie wszystko się udaje, więc cieszę się, że w trudnych momentach grałem dobre piłki - krótko odparł Hurkacz, a dopytany, czy w związku z klasą Musettiego czuje, że coś ważnego wydarzyło się w kontekście dalszego turnieju, dodał: Dopytany, czy dekoncentrowały go te momenty, gdy Musetti otwarcie okazywał swoje sfrustrowanie, zupełnie zaprzeczył. Więcej, o to właśnie między innymi chodzi, wszak to jeden z elementów, z których trzeba czerpać, gdy przeciwnik zaczyna tracić nad sobą kontrolę. Wystarczy przypomnieć, że w tie-breaku pierwszego seta dostał za swoje zachowanie ostrzeżenie. - To na pewno działało na mój plus, o to właśnie chodzi, żeby przeciwnik nie czuł się na korcie świetnie - przyznał Polak. Hubert Hurkacz "czeka" na Novaka Djokovicia. I mówi otwarcie, co by wziął od Serba Teraz, w kolejnej rundzie, Hurkacz może trafić na absolutną legendę. Najtrudniejszym z możliwych przeciwników może być Serb Novak Djoković (2. ATP), który wieczorem zmierzy się ze Szwajcarem Stanem Wawrinką (88. ATP). - Nikomu nie będę kibicował, niech pokażą dobry tenis, a wygra lepszy. Sądzę, że nawet ewentualnych pięć długich setów nie będzie miało znaczenia. A który z dotychczasowych meczów z Novakiem wspominam najlepiej? Żadnego, bo w żadnym nie wygrałem. Fajnie mówić, że zagrało się świetny mecz, ale na końcu wygrywa jedna osoba. Zadaniem jest realizowanie moich taktycznych celów, to jest najważniejsze. Z takim rywalem trzeba być zdeterminowanym do wykorzystywania wszystkich sytuacji i każdej okazji - wyjaśnił podopieczny Craiga Boyntona. Gdy na końcu padło pytanie, co najchętniej przeniósły od Djokovicia na swój grunt, z uśmiechem wypalił: - Liczbę tytułów wielkoszlemowych. Artur Gac, Wimbledon