Iga Świątek udowodniła, że jest w stanie zademonstrować i zagrać - również na trawie - swój optymalny tenis - powiedział Interii tenisowy trener i komentator Maciej Synówka. I warto, by te słowa po pokonaniu Zhu Lin 6:1, 6:3 stały się mocno słyszalne. Iga Świątek w nowym wydaniu. Miłość do trawy kiełkuje na Wimbledonie Ubiegły rok był absolutnie szczególny dla Igi Świątek, to w nim polska tenisistka nie tyle otworzyła, co wprost wyważyła zupełnie nowy rozdział w swojej karierze, polskim tenisie i całym, rodzimym sporcie. Gdy dokładnie 4 kwietnia 2022 roku objęła fotel liderki światowego rankingu WTA, być może głównie tylko niepoprawni optymiści wierzyli, że Polka umości się na szczycie na długie tygodnie i miesiące, które już przeszły w "grubo" ponad rok. W tym czasie śrubowała genialną passę zwycięskich meczów, którą wykręciła do imponującej liczby 37. Od połowy lutego minionego roku Świątek wygrała sześć turniejów, w tym wielkoszlemowy Roland Garros. Kres przyszedł na Wimbledonie, w meczu trzeciej rundy, przy czym już w drugiej rundzie rozegrała nadspodziewanie trudny mecz. Potrzebowała aż trzech setów, aby pokonać Lesley Kerkhove-Pattinamę 6:4, 4:6, 6:3. Kres przyszedł w kolejnym spotkaniu, sposób na Polkę znalazła doświadczona Alize Cornet. I tutaj się zatrzymajmy. Kilka lat temu na nawierzchni trawiastej Iga Świątek potrafiła wygrać nawet juniorski Wimbledon, ale później "uczucie" wygasło. Pamiętamy, gdy przed rokiem, tuż przed Wimbledonem, wypowiadała się o starcie w tym turnieju z niepewnością. Teraz też zastrzegała, że daleko jej do ekspertki, ale można było zwrócić uwagę, że zmieniło się jej nastawienie. Starała się sobie już nie wmawiać, że na londyńskim dywanie na pewno jest skazana na niepowodzenie. Iga Świątek: Dużo dźwigałam na swoich barkach, teraz dużo bardziej komfortowo Za Świątek kolejny, już trzeci triumf w Roland Garros, ale tym razem - choć czasu znów było niewiele - ze sztabem solidniej przygotowała się do gry na trawie, a owocnym treningiem był udział w turnieju w Bad Homburgu. W Niemczech Iga przekonała się, że stać ją na coraz lepszą grę, a ponadto zmieniły się także okoliczności. I właśnie na ten fakt Polka zwróciła uwagę, odpowiadając na istotne pytanie zagranicznego przedstawiciela mediów. - Myślę, że ten rok jest dla mnie o wiele bardziej komfortowy. Z pewnością wygrywając Wielkiego Szlema w tym roku, czuję, że w pewnym sensie już osiągnęłam swój cel. Nie zmienia to faktu, że w zeszłym roku po prostu czułam na sobie więcej oczekiwań. Cóż, wtedy próbowałam, ale nie czułam się komfortowo. I myślę, że to jest właśnie ta różnica - mocno zaakcentowała numer jeden kobiecego tenisa. Artur Gac, Wimbledon