Sytuacja w turniejach tenisowych cały czas jest w pełni dynamiczna. Jeśli nie warunki atmosferyczne, które w Londynie naprawdę potrafią płatać figla, pomimo że analizowanie prognoz pogody jest tutaj oczkiem w głowie organizatorów, to harmonogram zmieniają także sami zawodnicy. Wczoraj byliśmy świadkami porywającego spektaklu pomiędzy Andy’m Murray’em i Stefanosem Tsitsipasem, który wieczorową porą rozgrzewał publiczność do czerwoności. Heroiczny bój obu zawodników trwał jednak tylko trzy sety, by przy stanie 2-1 dla Brytyjczyka, z powodu zbliżającej się ciszy nocnej, zapadła decyzja o jego wstrzymaniu. Dosłownie kilka minut wcześniej publiczność zamarła, co relacjonowała Interia, gdy 36-letni legendarny tenisista, od lat trapiony kontuzjami, padł na kort i zwijał się z bólu. Żenująca scena na Wimbledonie po odpadnięciu gwiazdy. Do akcji wkroczył moderator Wimbledon 2023. Tłumy wyszły z trybun po meczu Murraya Dokończenie spotkania ogłoszono właśnie na piątek, a chwilę potem pojawiła się zaktualizowana rozpiska spektakli na najważniejszym korcie Wimbledonu. Zdecydowano, że Murray i Tsitsipas wystąpią po spotkaniu numer jeden Carlosa Alcaraza z Alexandre Mullerem. Ta decyzja pociągnęła za sobą kolejną, czyli mecz Świątek z Martić został wyznaczony jako trzeci w kolejności pojedynek dnia. W rezultacie Polka i Chorwatka rozpoczęły pojedynek trzeciej rundy dopiero kilka minut po godzinie 18:30 miejscowego czasu. I od razu publiczność wystawiła im srogi rachunek. Wiemy, ile Hubert Hurkacz zarobił za awans do IV rundy Wimbledonu. Kwota przyprawia o zawrót głowy Zaraz bowiem po spotkaniu Murraya, ulubieńca Brytyjczyków, który po pięciosetowym dreszczowcu pożegnał się z turniejem, tłumy widzów opuściły Central Court. To sprawiło, że początek meczu naszej gwiazdy zaczął się przy tak mizernej frekwencji, jak gdyby na kort wyszły zawodniczki dużo niżej notowane, a nie liderka światowego rankingu i jedna z faworytek do końcowego sukcesu. Z czasem, gdy nastał drugi set, było po tym względem już zdecydowanie lepiej, choć wciąż sporo miejsc świeciło pustkami. Artur Gac, Wimbledon