W turniejach deblowych Wielkiego Szlema nie ma kwalifikacji - startują te duety, które mają najwyższy wspólny ranking, obu zawodniczek lub zawodników. Nie liczy się jednak wyłącznie ranking deblowy, można korzystać też z singlowego, jeśli jest on wyższy. Nie wszyscy bowiem skupiają się na rywalizacji deblowej - wielkie gwiazdy raczej wybierają grę pojedynczą - lepiej płatną i bardziej prestiżową. W kobiecym tourze wyjątków jest niewiele - z czołówki świetnie jedno i drugie potrafią łączyć m.in. Barborą Krejčíková, Jessica Pegula, Coco Gauff czy Jelena Ostapenko. Magdalena Fręch musiała już kilka razy czekać. To się jej opłaciło Nie ma więc w deblu kwalifikacji, jest za to lista, na której pod kreską znajdują się tzw. oczekujące pary. Muszą być w ciągłej gotowości - jeśli ktoś się wycofa tuż przed meczem, one wskakują w to wolne miejsce. To podobna sytuacja do tej, jaką w singlu mają zawodniczki przegrywające spotkania w ostatniej rundzie kwalifikacji i czekające na miejsce jako tzw. szczęśliwe przegrane. Wielokrotnie w tym roku doświadczała tego Magdalena Fręch, aż w końcu trzykrotnie uśmiechnęło się do niej szczęście: w Indian Wells, Miami i Madrycie. A później zdobywała punkty, które pozwoliły jej znacznie podciągnąć w górę ranking. W Miami zastąpiła w ostatniej chwili Chinkę Shuai Zhang - to była ostatnia możliwość "wskoczenia" w drabinkę", na dodatek od razu w drugiej rundzie. - Wycofała się trzy godziny przed meczem. Obserwowałam tu wszystko, patrzyłam, czy jest na treningach, czy wchodzi do szatni. Oficjalne hotele są bardzo daleko, to godzina drogi stąd. Jeśli zawodniczka się wycofuje, a one lubią to robić tuż przed samym meczem albo mecz wcześniej, to mam dokładnie tyle czasu. Jeśli mecz zaczyna się o godz. 11, a ja dostanę informację o 10.40, to mogą mi dać jeszcze te 5-10 minut więcej. I tyle. Przesiaduję tu więc całymi dniami, wczoraj opuszczałam ośrodek o 20.30, jak zaczęła grać ostatnia rywalka, która mogła się wycofać - mówiła w Miami Magdalena Fręch, w rozmowie z Markiem Furjanem w Canal+. Wimbledon zachwyca się Iga Świątek. Wystarczyła... jedna sekunda Katarzyna Piter też czekała w Wimbledonie. Zagra przeciw koleżance z tego samego miasta W kobiecym deblu sytuacja wygląda bardzo podobnie - można mieć szczęście i go nie mieć. Poznanianka Katarzyna Piter była, razem z Tatjaną Marią, była druga na liście oczekujących do wskoczenia do głównej drabinki. W niej niewiele się działo - z gry wycofała się jedna para, Polka i Niemka od wtorku do czwartku były na szczycie listy oczekujących. I wtedy z gry, z powodu kontuzji, zrezygnowała Shelby Rogers - Piter i Maria zajęły miejsce jej i Yaniny Wickmayer, wpadły więc na... Magdę Linette i Bernardę Perę. Tyle że nie musiały grać od razu, to spotkanie odbędzie się dzisiaj. W piątek z gry zaczęły wypadać jednak kolejne duety: do drabinki wskoczyły: Białorusinka Lidzija Marozawa z Brazylijką Ingrid Martins oraz Czeszka Anastasia Detiuc z Wenezuelką Andreą Gamiz. Kolejne na liście były: Rosjanka Elina Awanesjan z Czeszką Renatą Voracovą, a później Polki: Weronika Falkowska z Katarzyną Kawą. Z powodu kontuzji odniesionej w singlowym meczu z Mirrą Andriejewą z gry wycofała się Krejčíková - razem z Kateřiną Siniakovą broniły w Londynie tytułu, były najwyżej rozstawione. Ich miejsca nie zajęły jednak Awanesjan z Voracovą, ani też Polki - wskoczyły kolejne oczekujące, Belgijki: Ysaline Bonaventure oraz Maryna Zanevska. Zajęły w drabince miejsce dla "jedynek", zagrały z Chinką Lin Zhu oraz reprezentującą Tajwan Fang-Hsien Wu. Azjatki wygrały 6:4, 6:4 i awansowały dalej. Polki miały już inne plany. A sytuacja z Paryża się nie powtórzyła Polki nie zagrały, bo w Londynie ich nie było. Podobną sytuację miały w Paryżu podczas Rolanda Garrosa - wtedy również znajdowały się na szóstym miejscu wśród oczekujących. Wycofań było jednak mniej. - Z Kasią Kawą jesteśmy szóste na liście oczekujących do debla. Może się jeszcze coś przesunąć, ale raczej w to nie wierzymy - mówiła wtedy Falkowska w rozmowie z Olgierdem Kwiatkowskim w Interii. Teraz by się udalo, ale obie miały już inne plany. Falkowska w tym tygodniu grała w turnieju ITF W40 w Hadze, a Kawa jeszcze wczoraj rywalizowała w ćwierćfinale zawodów ITF W25 w portugalskim Cantanhede.