- Jestem bardzo rozczarowana tym meczem, swoim dzisiejszym występem. Ogólnie za mną dobry turniej, to oczywiste, ale po półfinale jestem zawiedziona - mówiła tenisistka z Odessy. Switolina swojej dyspozycji na kort nie zrzucała na karb stresu i tego, z jakimi obciążeniami - jeśli chodzi o trwającą wojnę - wychodzi na kort. Zatem była konsekwentna w tym, co powiedziała po starciu ze Świątek, że to straszne wydarzenie, trwające w jej ojczyźnie od ponad 500 dni, dodatkowo ją wzmocniło. W tej chwili małe sprawy nie urastają u niej do miana katastrofy. Przekonała się bowiem, że na świecie są o wiele większe zmartwienia, których w dodatku nie sposób łatwo rozwiązać. - Może powinnam poradzić sobie z tym wyzwaniem trochę lepiej, ale nie powiedziałabym, że byłam zbyt zdenerwowana. Po prostu powinnam była znaleźć lepszy sposób radzenia sobie ze stylem gry Markety. To bardzo trudna przeciwniczka - stwierdziła Ukrainka. - Nie jestem zadowolona ze sposobu, w jaki radziłam sobie z sytuacjami na korcie, z kilkoma punktami na początku - dodała. Bogactwo na Wimbledonie. Za jeden dzień płacą fortunę Elina Switolina: Jestem zadowolona z ducha walki Podsumowując całe dwa tygodnie swoich zmagań na wimbledońskiej trawie świeżo upieczona mama, za którą trwająca ponad rok przerwa na macierzyństwo, wyznała, z czego jest najbardziej zadowolona. - Z ducha walki, który pokazałam. A także to, jak poradziłam sobie z nerwami, nie licząc dzisiejszego meczu. Chciałam w półfinale zagrać trochę lepiej, natomiast spotkania, które rozegrałam tu wcześniej, były całkiem dobre - stwierdziła pogromczyni Igi Świątek. Przyznała także, że jeszcze niedawno nie byłaby w stanie uwierzyć, po tym jak ledwie w październiku urodziła synka, że znajdzie się w najlepszej czwórce Wimbledonu. Wiemy jednak doskonale, że apetyt u każdego z nas, tym bardziej tak znakomitego sportowca, rośnie w miarę jedzenia... - Teraz jestem naprawdę zdenerwowana, że nie mogę iść dalej i zagrać w finale - zaakcentowała stanowczo Switolina. Artur Gac, Wimbledon