Zbliżająca się cisza nocna przerwała tuż przed godziną 22:40 czasu miejscowego (23:40 w Polsce) starcie Murraya z Tsitsipasem. Nic dziwnego, wszak wrzawa, jaka niosła się z kortu centralnego, pomimo szczelnie zasuniętego dachu, nie dałaby okolicznym mieszkańcom spokoju być może jeszcze przez długi czas. Thriller na korcie centralnym. Murray padł, publiczność zamarła. Oto reszta historii... W każdym razie wydarzenia, jakie poprzedziły tę decyzję, były z gatunku idealnie wyreżyserowanego dreszczowca. Ważyły się właśnie losy trzeciego seta, pierwszy dopiero po tie-breaku padł łupem Tsitsipasa, a drugi - w takich samych okolicznościach - wyszarpał Murray, którego zagrania publiczność fetowała na stojąco. Grek również mógł liczyć na uznanie, otrzymywał porcję głośnych braw, ale różnica decybeli była mocno słyszalna. W setach był wynik 1-1. Wtem końca dobiegał dziesiąty gem trzeciej partii, przy stanie 5:4 dla Brytyjczyka. Jedna piłka dzieliła Murray'a od wygrania z Tsitsipasem seta, gdy nagle ten nękany kontuzjami 36-latek padł jak ścięty na kort tuż za linią końcową. Jęknął wniebogłosy i zaczął zwijać się z bólu, a kibice wpadli w rozpacz, spodziewając się najgorszego. Po chwili zapadła decyzja, że z powodu późnej pory mecz zostanie dokończony w kolejnym dniu. Nie było wielkiego zawodu, tylko kolejna porcja braw dla bohaterskiego Murray'a, który schodząc z kortu machał do rozentuzjazmowanej publiczności. Jednak to właśnie powyższe okoliczności sprawiają, że zmienia się "rozkład jazdy" dla Igi Świątek. Według jeszcze do niedawna aktualnego harmonogramu, Polka miała rywalizować z Chorwatką Petrą Martić tuż po spotkaniu Carlosa Alcaraza z Alexandre Mullerem, które rozpocznie się o 14:30 czasu polskiego. Szacowano, że jeśli wszystko pójdzie po myśli Hiszpana w trzech gładkich setach, wówczas można spodziewać się raszynianki w akcji od około godziny 16:30. Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Mniej więcej w tych godzinach (nie przed 16 polskiego czasu) dojdzie najpierw do dokończenia pojedynku Murray'a z Tsitsipasem. A zatem pierwsza rakieta świata wśród kobiet zagra nie przed godz. 17, a prawdopodobnie dość znacznie później. Wimbledon 2023. W piątek w akcji Iga Świątek, Hubert Hurkacz, Magda Linette i Jan Zieliński Hubert Hurkacz, Magda Linette oraz wspomniany Zieliński będą grać na kortach zewnętrznych, więc w teorii pogoda może pokrzyżować im plany. Prognozy na piątek są jednak optymistyczne, więc wydaje się, że wszystko powinno się udać. Wrocławianin będzie walczył z Lorenzo Musettim w drugim meczu dnia na korcie numer 12. Wkroczy do akcji tuż po starciu Madison Keys z Viktorią Golubić, które zacznie się o 12:00. Spotkanie Linette z Belindą Bencic zaplanowano jako trzecie na obiekcie numer 14. Poznanianka oraz Szwajcarka nie mają zbyt wiele czasu na regenerację, bo przecież drugą rundę rozgrywały w czwartek. Przed nimi wystąpią Christopher O'Connell i Jiri Vesely, a także Łesia Curenko i Ana Bogdan. 16-letnia Rosjanka sprawiła sensację na Wimbledonie. Nastoletnia Mirra Andriejewa "śledzona". "Byłam bardzo zdenerwowana" Z kolei Zieliński z Nysem zagrają przeciwko Amerykanom Mackenziemu MacDonaldowi i Benowi Sheltonowi jako trzeci na korcie numer 16. Będą musieli czekać na zakończenie jeszcze jednego starcia deblowego (początek także o 12:00) oraz tego pomiędzy Biancą Andreescu i Anną Kalininą. Niewykluczone więc, że mecze Polaków będą nakładać się na siebie czasowo. Kibice muszą zachowywać czujność i podzielność uwagi. Zapraszamy na wszystkie relacje do Interii Sport. Artur Gac, Wimbledon