Aryna Sabalenka prowadziła w drugim secie półfinałowego starcia z Ons Jabeur 4:3 i miała okazje na podwyższenie tego prowadzenia i wielki komfort. Może wtedy by ostatecznie złamała wolę walki rywalki z Tunezji, która momentami broniła się w niewiarygodny sposób. Białorusinka potrzebowała tej wygranej, by ostatecznie zrzucić z fotela liderki rankingu WTA Igę Świątek. No i by zagrać o swój drugi tytuł w Wielkim Szlemie, a pierwszy w Londynie. Jabeur na to jednak nie pozwoliła - opanowała emocje i ku radości tysięcy kibiców na korcie centralnym Wimbledonu, pokonała Sabalenkę po trzysetowej batalii. Po meczu znakomitym, pełnym emocji, godnym tego etapu. Ons Jabeur świetnie się zapowiadała jako juniorka. Później przyszły problemy Dla 28-letniej Tunezyjki to trzeci wielkoszlemowy finał, ale przełom nastąpił dopiero w zeszłym sezonie. Wtedy dotarła do decydującego starcia właśnie w Wimbledonie (przegrała z Jeleną Rybakiną), a później w Nowym Jorku (uległa Idze Świątek). A przecież była kiedyś obiecującą juniorką, triumfatorką Rolanda Garrosa, która później miała ogromne problemy z przejściem z tenisa juniorskiego do seniorskiego. Iga Świątek wciąż liderką rankingu WTA. Sabalenka nie wykorzystała kolejnej szansy! Jeszcze tuż przed swoimi 21. urodzinami występowała w turniejach ITF, była nawet w maleńkiej Sobocie pod Poznaniem, gdzie latem 2015 roku w drugiej rundzie pokonała Marię Sakkari, by w ćwierćfinale ulec Jelenie Ostapenko. Do czołowej setki rankingu przebiła się dopiero jako 23-latka, do TOP 20 wskoczyła dopiero dwa lata temu. Wtedy stała się zawodniczką światowego formatu, pierwszą tenisistką z krajów arabskich, która dotarła do finału Wielkiego Szlema. Tunezyjka dziękowała publiczności. Trybuny na korcie centralnym wtedy zaniosły się wrzawą Nie da się ukryć, że dziś była też faworytką publiczności, która zgotowała jej gorącą owację po meczu. I przerywała wypowiedzi, gdy Jabeur udzielała wywiadu na korcie. A Tunezyjka wreszcie się uśmiechała, jakby zeszło z niej ciśnienie. - Dziękuję kibicom za pomoc w tym meczu - powiedziała, co też wywołało wrzawę. - Było bardzo ciężko, gdy ona potężnie serwowała, później mocno strzelała. Dzięki za wiarę we mnie do ostatniej chwili - mówiła Jabeur. Sama przyznała, że była już w trudnej sytuacji po przegraniu pierwszego seta, w drugim też straciła swoje podanie. - Ciężko jednak nad tym pracowałam i dlatego jestem dumna - mówiła Tunezyjka, wywołując znów owację fanów tenis na trybunach. Współpraca z psychologiem sportowym odmieniła karierę Jabeur. "Zaczęła wierzyć w siebie" Tunezyjka w 2017 roku rozpoczęła współpracę z psychologiem sportowym Melanią Maillard. W wywiadzie dla "The National" Maillard podkreślała, że Ons była zawodniczką cichą i niepewną siebie. - Kiedyś była nieśmiała, później zaczęła się dzielić z innymi. Jest kimś, kogo nazywam "graczem z otwartym sercem". Musiała stawić czoła pewnym lękom, które miała, a jednym z tych lęków było: "Kim jestem, żeby występować przed tłumem i czy jest to przydatne dla ludzi?" - podkreślała Maillard, tłumacząc, że Ons to zrozumiała i... zaczęła kochać samą siebie. - Uczę się tej transformacji złej energii w dobrą. Bo była we mnie złość z pierwszego seta. Starałam się skupiać nad tym, co mogę kontrolować. A nie myśleć o tym, na co nie mam wpływu. Bo nie mam wpływu na jej asy przy moich break pointach. Trzeba nad tym pracować i ja wciąż pracuję - mówiła Tunezyjka. W sobotnim finale Wimbledonu zmierzy się z Markétą Vondroušovą, z którą w tym roku grała dwa razy i... dwa razy przegrała. Czeszka triumfowała w drugiej rundzie Australian Open (6:1, 5:7, 6:1), a później w Indian Wells (7:6, 6:4). - To bardzo dobra zawodniczka, wiem, że przegrałam dwa razy. Ale też nad tym pracuję, może sytuacja się odwróci - stwierdziła Jabeur.