Fręch próbowała, starała się nawiązać walkę z przeciwniczką, ale w pierwszym secie niewiele była w stanie wskórać. W drugiej partii, od stanu 0:3, nasza zawodniczka była w stanie wygrać trzy kolejne gemy, ale Jabeur to zupełnie nie wyprowadziło z uderzenia. Po chwili pokazała, że wciąż ma pełną kontrolę nad spotkaniem, do końca już krocząc ścieżką wygranych. Fręch bardzo szczerze: Był to dla mnie bardzo ciężki mecz do wygrania Polka nie była oczywiście najszczęśliwsza, zwłaszcza z uwagi na fakt, że już po pierwszej rundzie musi jechać do domu, ale sama najlepiej zdawała sobie sprawę, z kim przyszło jej się zmierzyć. - Właśnie te ciągłe zmiany, które serwowała mi przeciwniczka, było moim zdaniem kluczem. Kilka piłek było bliskich linii, gdzie w moim przypadku były to minimalne auty, a ona trafiała w linię. Z pewnością w wielu gemach decydowały też pojedyncze piłki. Aczkolwiek był to dla mnie bardzo ciężki mecz do wygrania, ponieważ Ons była bardzo dobrze dysponowana - dzieliła się emocjami Fręch. Nasza zawodniczka dodała, że również sterylne warunki, spowodowane zamkniętym dachem nad kortem numer jeden, dawały przewagę Tunezyjce. - Widać to było zwłaszcza na serwisie, którym robiła dużą przewagę - podsumowała Fręch. Szybkie pożegnanie się z rywalizacją wystawiło na próbę uczucie Fręch do Wimbledonu. Tutaj w swojej karierze potrafiła już dojść do trzeciej rundy. - Czy nadal kocham ten turniej? Już trochę mniej - roześmiała się reprezentantka Polski. - Zawsze kocha się te turnieje, w których gra się dobrze. I w których są wyniki. Nie powiem, że nie lubię trawy Wimbledonu, aczkolwiek wiązałam trochę większe nadzieje z tą edycją. Nie będę jednak przesadnie narzekać, bo w całym sezonie trawiastym dodałam sporo punktów do rankingu. Poza tym granie na korcie numer jeden też jest dużym przeżyciem i pod tym względem było to jedno z przyjemniejszych doświadczeń. Magdalena Fręch z apelem. "Jesteśmy przyzwyczajeni do krytyki, ale..." W pewnej chwili jeden dziennikarz posłużył się cytatem z mediów społecznościowym, który w swojej treści był niekorzystny dla Fręch i poprosił, aby odniosła się do treści. Na tej kanwie pojawił się nowy wątek, związany z krytycznymi komentarzami, ale także zahaczający o przejaskrawione tytuły, które pojawiają się w mediach. W najlepsze rozwija się także inny, przykry trend, czyli prywatne wiadomości od rozgniewanych osób. - Najwięcej jest od ludzi, które obstawiają wyniki. Do tego już się przyzwyczaiłam - wyznała Fręch. Z uśmiechem, bez nerwów. Smutne, że takie patologie sportowcy muszą przysposobić. Artur Gac, Wimbledon