Dokładnie pół roku temu, 3 stycznia, Magda Linette po raz pierwszy w karierze zmierzyła się z Jil Teichmann. W Brisbane ich starcie miało kluczowe znaczenie dla losów awansu Polski bądź Szwajcarii do fazy pucharowej United Cup. Wtedy w rankingu wyżej notowana była Teichmann, do gry przystępowała jako 35. rakieta światowego rankingu. Polka miała zaś przed sobą, choć wtedy tego jeszcze nie wiedziała, fantastyczną przygodę na Australian Open, zakończoną grą w półfinale. I wtedy, w Brisbane, poznanianka pokazała już, że jej forma idzie w górę, wygrała to arcyważne spotkanie 5:7, 6:4, 6:1. Polska zaś ostatecznie pokonała Szwajcarię i awansowała do półfinału. Wimbledon 2023. Magda Linette toczyła zacięty bój z Jil Teichmann. Aż zaczęło padać... Teraz role się odwróciły, co spowodowane jest znacznym spadkiem Szwajcarki w rankingu WTA. Rok temu, późną wiosną, grała w półfinale WTA 1000 w Madrycie, ćwierćfinale w Rzymie, czwartej rundzie Rolanda Garrosa. Wygrywała z najlepszymi, dwukrotnie z Jeleną Rybakiną, po razie z Wiktorią Azarenką, Petrą Kvitovą czy Karoliną Plíškovą. W tym roku wszystkie te punkty pogubiła, w żadnym z powyższych turniejów nie doszła do drugiej rundy. Nie porywała nawet w challengerach, do których się zgłaszała, ale trawa mogła to wszystko zmienić. Siostra Igi Świątek już "namierzona" w Londynie. A na kortach wrzawa Magda Linette miała ostatnio kłopoty zdrowotne, turniej w Birmingham kończyła już na stojąco, z rywalizacji w Eastbourne w ogóle się wycofała. Przerwa zrobiła swoje, dziś na szczęście po urazach nie było już widać żadnych śladów. Poruszała się dobrze, broniła przewagi swoich gemów serwisowych, choć już w pierwszym musiała sobie radzić z break pointem dla przeciwniczki. Teichmann za to serwowała genialnie - Linette z returnami po prostu nie nadążała. Dość powiedzieć, że Szwajcarka zdobyła dziesięć punktów po swoich dziesięciu serwisach. Tyle że w gemach było 3:3. Od początku siódmego gema Szwajcarka jakby sugerowała sędziemu, że zaczynający kropić deszcz może przeszkadzać w grze. Chwilę później spotkanie zostało na moment przerwane, ale po trzech minutach tenisistki wróciły na kort. Zagrały jeszcze kilka piłek, Linette obroniła w tym czasie swoje podanie, gdy wreszcie mecz został przerwany na dobre. Na całe półtorej godziny - podobnie jak i niemal wszystkie pozostałe spotkania w Londynie. Kluczowa decyzja Magdy Linette. Szwajcarka nie mogła pogodzić się ze zdaniem sędziego Przerwa trwała półtorej godziny, zawodniczki wróciły do gry przy stanie 30:30 i podaniu Teichmann. Wtedy doszło do kluczowej akcji w całym meczu. Polka zagrała returnem, trochę rozpaczliwie, w okolice linii końcowej. Teichmann była przekonana, że piłka była autowa, zagrała pod górę, byle jak. Sędzia też krzyknął "aut", ale poznanianka poprosiła o challenge. Miała rację - piłka rzeczywiście zahaczyła o linię. A co ważniejsze, arbiter Jonathan David Williams przyznał Linette punkt, bo uznał, że aut został wywołany już po błędnym odbiciu zawodniczki ze Szwajcarii. Teichmann nie mogła się z tym zgodzić, protestowała, ale... tylko się tym rozproszyła. Za chwilę popełniła podwójny błąd serwisowy na 3:5, a po kilku minutach przegrała też 3:6 całego seta. Magda Linette poszła za ciosem. Rozbita rywalka próbowała już wszystkiego W drugim secie trwał popis Polki i jednocześnie festiwal wielu niewymuszonych błędów coraz bardziej zdenerwowanej Jill Teichmann. Linette dwukrotnie przełamała rywalkę, prowadziła już 3:0, nie mogła po prostu tego spotkania przegrać. Mimo, że rywalka ryzykowała, grała coraz bardziej "na krawędzi", a przy tym raz po raz trafiała po liniach. Zdołała nawet odrobić jedno przełamanie, ale konsekwentna poznanianka dopięła swego. Magda Linette wygrała drugiego seta 6:2 i awansowała do drugiej rundy. W niej zaś, w środę, zmierzy się z 37-letnią weteranką z Pilzna - Barbora Strýcovą. Czeszka w 2019 roku wygrała Wimbledon w deblu i doszła do półfinału singla.