Wraz z rozpoczęciem głównej drabinki Wimbledonu widać z bliska całą magię, jaka towarzyszy temu najstarszemu turniejowi tenisowemu na świecie. A - zdaniem wielu - wciąż także najbardziej prestiżowemu, choć konkurencja choćby spod szyldu Wielkiego Szlema jest spora. Tuż za przejściem przez kontrolę osobistą, bramą numer pięć przy Church Road, spotykamy grupkę czterech kibiców. Jedni w pogoni za swoim szczęściem ustawili się w długiej kolejce, licząc na bilety w trybie "last minute", a inni mieli fart nie tylko na drodze losowania. - Bilety z losowania mamy na jutro. Natomiast w niedzielę zadzwonił nasz przyjaciel, który jest trenerem Jana Choinskiego, czyli Paweł Strauss. "Gdzie jesteście? W Londynie? Jutro gra mój podopieczny, Janek. Chcecie wejść na kort? To szykujemy dla was cztery bilety - relacjonowali nam mężczyźni, wszyscy pochodzący ze Szczecina. - Dzisiaj to dla nas mecz pierwszego wyboru - podkreślili zgodnie, a na moje stwierdzenie, że większość polskich kibiców pewnie z zaskoczenie przyjmie ich gradację, wymownie się uśmiechnęli. I potwierdzili, że w głównej mierze oczekują na spotkanie, które będzie trzecim meczem dnia na korcie nr 17. Czytaj także - Szaleństwo na Wimbledonie, polscy kibice ogłaszają. "Nocna operacja" Jan Choinski. Brytyjczyk polskiego pochodzenia pierwszy wyborem Rzeczony Jan Choinski (164. miejsce w ATP) to tenisista polskiego pochodzenia. Tego ojciec jest Polakiem, mam Angielką, urodził się w Niemczech, a reprezentuje Wielką Brytanię. W tegorocznym Wimbledonie wystąpi z dziką kartą, dziś w meczu pierwszej rundy zmierzy się z Duszanem Lajoviciem. Zdecydowanym faworytem jest Serb, ale zdaniem naszych rozmówców - którzy żywo interesują się tenisem, Choinski nie jest skazany na porażkę. - Atutami Janka są: wzrost, dobra budowa ciała i potężny serwis. Przy 196 cm jest bardzo wysportowany. Zresztą to geny, jego rodzice są baletmistrzami, tak się poznali - słyszymy. - W Szczecinie, jak grał w poprzednim roku, przed meczem poszliśmy na kolację, zjadł potężnego schabowego z kapustą, a następnego dnia chodził jak sprężyna i mecz wygrał bez problemu - uśmiechnął się pan Tomasz. Wspominając rzeczony turniej, panowie mieli na myśli rozgrywany we wrześniu PKO Open w ich rodzinnym mieście. To tam przekwalifikowany na zawodnika padla, Jerzy Janowicz, przystąpił do rywalizacji z dziką kartą i w pierwszej rundzie trafił na kwalifikanta, właśnie Jana Choinskiego. Po wyrównanym meczu górą był Brytyjczyk, wygrywając 6:3, 6:4. - Janek wciąż ma dużo polskiej krwi, zresztą mówi po polsku, nawet bez brytyjskiego akcentu - dodał wprawny fan tenisa. Wczoraj całą grupą gościli u najdłużej z nich mieszkających w Londynie kolegi, który podjął ich w swoim klubie tenisowym Greenford Tennis Club. Novak Djoković zaczyna Wimbledon. Będą kolejne rekordy? "Iga jest obecnie najlepsza, najpewniejsza na trawie" Fakt, że dzisiaj najbardziej będą emocjonować się spotkaniem Choinskiego, oczywiście nie oznacza, że z wielkim zainteresowaniem nie będą patrzyli na kort numer 1, gdzie do walki ruszy Iga Świątek. Pan Jacek był niedawno na turnieju w Berlinie, gdzie grały główne rywalki Polki i tylko utwierdził się, jak wysoko stoją akcje naszej gwiazdy. - Iga z zawodniczek z pierwszej dziesiątki jest obecnie najlepsza, najpewniejsza na trawie. To, co zrobiła w Bad Homburg, było świetne. Zrobiła sobie bardzo udany trening - uważa pan Jacek. - I dobrze, że się wycofała. Taktycznie dokonała najlepszego możliwego wyboru, żeby dopiero w ostatniej chwili nie pojawić się na Wimbledonie - dodał drugi z kibiców. Razem są zgodni, że Iga Świątek to w tej chwili główna faworytka do zameldowania się w finale ze swojej połówki drabinki. Tylko jakiś niespodziewana okoliczność, na przykład niedyspozycja dnia, może zatrzymać jej marsz do wielkiego finału. - Nie widzę opcji, by Iga bardzo szybko miała znaleźć się za burtą. Musiałoby wydarzyć się chyba coś takiego, jak w meczu Mołdawia - Polska, a przecież to niemożliwe - roześmiał się pan Jacek od ucha do ucha. Artur Gac z Wimbledonu