Iga Świątek ma w swojej kolekcji zwycięstwa w dwóch z czterech turniejów wielkoszlemowych. Była najlepsza w US Open, a w Paryżu jest prawdziwą dominatorką - wygrała French Open już trzykrotnie. Wciąż czeka natomiast na triumfy w Australii i Londynie. Szczególnie wymagający jest dla niej Wimbledon, rozgrywany na nawierzchni trawiastej. Od lat powszechnie wiadomo, że raszynianka radzi sobie na niej gorzej niż na innych. Pracuje jednak wytrwale, aby nadrobić braki. Po awansie do półfinału turnieju w Bad Homburg - również rozgrywanego na trawie - przyznała, że zaczyna rozumieć tę nawierzchnię. Nastolatka z Rosji znów zabłysła. Może zagrozić którejś z Polek Pozytywne przeczucia względem występu Polki ma też Marcin Gawron - finalista juniorskiego Wimbledonu z 2006 roku. - Wydaje mi się, że Iga osiągnie w tym roku naprawdę dobry wynik w Londynie. Do tej pory najdalej dotarła do czwartej rundy, czyli - jak to się mówi w przypadku turniejów wielkoszlemowych - zahaczyła o drugi tydzień. Teraz uważam, że da kibicom wiele radości. Z roku na rok pokazuje, że jest coraz lepszą, coraz dojrzalszą, coraz bardziej doświadczoną zawodniczką. W 90% meczów prezentuje zupełnie inny poziom gry niż rywalki. Trzymam kciuki, kibicuję, ale mam też świadomość, że wszystko może się zdarzyć. Wiem, ile poszczególnych rzeczy musi złożyć się na sukces, więc spokojnie będę obserwował jej występy - powiedział były tenisista w rozmowie z Interią Sport. Wimbledon 2023: Finalista ocenia szanse Świątek i Hurkacza Optymizm co do szans raszynianki pomagają podtrzymać także dane dostarczone przez twitterowy profil Relevant Tennis. Pokazują one, że w pierwszych trzech tegorocznych meczach na każdej z nawierzchni statystyki liderki rankingu WTA rozkładały się podobnie. Drugą polską nadzieją na Wimbledonie będzie Hubert Hurkacz. - Wszyscy pamiętamy jeden z większych sukcesów naszego tenisa, który stał się udziałem Huberta dwa lata temu. Pokonał wtedy Rogera Federera i dotarł do półfinału Wimbledonu. Z uwagi na to rok temu kibice mieli zaostrzone apetyty i oczekiwali co najmniej powtórzenia tego wyniku. Tymczasem skończyło się na pierwszej rundzie. Być może Hubert sam narzucił sobie zbyt dużą presję i nie był w stanie pokazać swoich umiejętności na korcie - analizował Gawron. - dodał nasz rozmówca. Jakub Żelepień, Interia